Recenzja filmowa: Kurier - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Kurier

Film miał swoją światową premierę  11 marca 2019 roku, w polskich kinach pojawił się 15 marca 2019 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Za bardzo mi się nie spieszyło do tego filmu, z mało zachęcających plakatów i zwiastunów wynikało, że będzie to raczej chłopiec do bicia dla recenzentów. Z drugiej strony to jednak film Pasikowskiego, reżysera niepokornego i opowiadający o prawdziwej, nietuzinkowej postaci, jaką niewątpliwie był Jan Nowak Jeziorański. I okazuje się, że film wcale nie jest zły. Ale dobry też nie. To po prostu kolejna porcja, wypranej z emocji i trójwymiarowych bohaterów czytanki historycznej.

Realizacyjnie naprawdę nie jest źle. Nie przeżywa się podczas seansu podobnej traumy jak przy niedawnych „Dywizjonach” z amatorskimi efektami specjalnymi, zmontowanymi tępymi nożyczkami. Wiadomo, że u nas na takie filmy zawsze jest za mało kasy i dlatego przypominają momentami teatr telewizji. Tu jednak nikt nie potyka się o kartonowe dekoracje, scenografia jest staranna, a zdjęcia nie na siłę malownicze. Cóż jednak z tego, skoro historia jest kompletnie nieangażująca? Jan Nowak z pilnymi informacjami od aliantów stara się przedostać z Londynu do Warszawy. Niemcy depczą mu po piętach. Mamy więc kino drogi w przededniu wybuchu Powstania Warszawskiego. I naprawdę nie wiem co się stało. „Jackiem Strongiem” Pasikowski udowodnił, że potrafi wykrzesać maksimum napięcia z historii bohatera, który działa w tajemnicy i pod presją czasu. Nie wiem, czy mu się tym razem nie chciało, czy może przestraszył się patriotycznego tematu, (w co trudno uwierzyć, zważywszy, że ma na koncie „Pokłosie”), ale tym razem wyszło jakieś takie lelum polelum, które w większości zatarło się już w mojej pamięci.

Główny bohater jest szlachetny i zdeterminowany i tyle. Nie ma żadnych innych cech, zupełnie jakby jego idealizm mógł przez to ucierpieć. Wielka szkoda, bo grający go Philippe Tłokiński dobrze się prezentuje, sprawnie przeskakuje w różne wersje językowe i mógłby pokazać o wiele więcej. Zamiast tego wygłasza napuszone, ekspozycyjne monologi. Zachowało się dosłownie kilka perełek, jak scena z rowerem, gdzie film zyskuje odrobinę oddechu i polotu. Wygląda to jednak tylko na wypadek przy pracy lub przeoczenie jakiegoś domorosłego cenzora, który dba o to, by wszystkie historyczne produkcje w Polsce były na jedno, sztampowe kopyto.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Władysław Pasikowski

Ocena: 6/10