Recenzja filmowa: Mustang - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Mustang

Dzisiaj zapraszamy do kina na dramat produkcji francusko – niemiecko – turecko – katarskiej. „Mustang” miał swoją światową premierę 19 maja 2015 roku. W kimach polskich pojawił się 8 kwietnia 2016 roku.

Poprzednie recenzje:

Nie lubię określenia „wysublimowany”. Wysublimowane kino dla wysublimowanego widza kojarzy mi się z długim seansem, gdzie przez godzinę w zwolnionym tempie spada liść z drzewa, co oczywiście trzeba interpretować jako „nieuchwytność meandrów ludzkiego jestestwa”, lub coś w tym stylu. Dlatego z rezerwą podchodzę do repertuaru typowo festiwalowego. Oto jednak film, który zawojował publiczność ostatniego festiwalu w Cannes, debiut młodej reżyserki z Turcji. Niech umilkną dzwonki alarmowe, bo to wciągające kino, dla każdego.

Zaczyna się sielskim obrazkiem. Pięć sióstr wraca ze szkoły do domu. Jest piękna pogoda, więc idą na plażę, dokazują z miejscowymi chłopakami, później podkradają niedojrzałe owoce z sadu. Sama radość, beztroska i kwintesencja młodości. Po powrocie do domu dowiadują się jednak, że się zhańbiły, wystawiły na szwank honor rodziny i co najważniejsze, ograniczyły swoje szanse korzystnego zamążpójścia. Bo nieważne, co się naprawdę wydarzyło, ważne jak to zinterpretowały wszystkowiedzące sąsiadki. Takie są realia tureckiej prowincji. Siostry, które od śmierci rodziców pozostają pod opieką babci i wujka, zostają zamknięte w domu, który stopniowo zamienia się w okratowaną twierdzę. Tam też zaczyna się długotrwałe szkolenie na idealne żony i po kolei aranżowane są małżeństwa.

To nie kolejna martyrologia stłamszonych dziewczyn z Bliskiego Wschodu. Siostry to żywe sreberka, pyskate i krnąbrne i robią co mogą, by uniknąć więzienia, z czego wynika parę bardzo zabawnych scen. Ich losy potoczą się różnie. Wcale nie jest powiedziane, że każda mężatka musi być nieszczęśliwa. Miejscami jest smutno i dramatycznie, ale bez uproszczeń i klisz i (z jednym wyjątkiem) bez czarnych charakterów.

Przejmujący film, ale opowiedziany z dużą dawką lekkości i świeżości, pod koniec którego siedzimy jak na szpilkach i mocno trzymamy kciuki.

(Ala Cieślewicz)

reż. Deniz Gamze Erguven