Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Substancja (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: WRZESIEŃ 2024
Elizabeth Sparkle jest dawną gwiazdą kina, która obecnie prowadzi telewizyjne show o fitnessie. A właściwie prowadziła, bo spotykamy ją w momencie, kiedy zostaje zwolniona ze względu na wiek. Przebrzmiała gwiazda popada w depresję i wtedy natrafia na unikatową ofertę. Wstrzyknięcie tajemniczej substancji pozwoli jej wygenerować swoją młodszą wersję, z którą od teraz musi dzielić życie. Temu przedsięwzięciu towarzyszy wiele obostrzeń i efektów ubocznych, których nie sposób przewidzieć.
Od czego by tu zacząć? Chyba od ostrzeżenia. Bo chociaż bezsprzecznie mamy do czynienia z arcydziełem, to nie jest film dla każdego. W pewnym momencie historia przekształca się bowiem w regularny body horror, który nie bierze jeńców. Fizjologia i związane z nią obrzydliwości przejmują ekran i prezentują się nam w pełnych kolorach i maksymalnym zbliżeniu. Tu nawet ukłucie igłą może wywołać wstręt. Ja na co dzień niespecjalnie przepadam za tym podgatunkiem, ponieważ okropności ekranowe służą wyłącznie szokowaniu widza. Tutaj obraz też szokuje, ale wszystko podporządkowane jest doskonale rozpisanej historii. To co mnie najbardziej zachwyciło, to to jak doskonale spójny jest ten film, zarówno scenariuszowo jak i pod względem dobranych środków wyrazu. Pozornie, zwłaszcza pod koniec, wydaje się że to jazda bez trzymanki, nad którą nikt nie panuje. Tymczasem przez cały czas reżyserka, przed którą chylę czoło, trzyma film silną ręką i skrupulatnie rozwija przed naszymi oczami swoją szaloną, pokręconą wizję.
Miejsca mi tu nie wystarczy na wymienienie wszystkich zalet tego dzieła. Film wygląda świetnie i też brzmi wspaniale. Dźwięk to jeden z bohaterów tego dramatu. Zatrzymam się nieco dłużej przy aktorkach, bo jest o czym mówić. W roli „starszej” Elizabeth obsadzono Demi Moore i był to strzał w dziesiątkę. Ostatni raz na dużym ekranie widziałam ją w minionym wieku, ale warto było czekać, bo to moim zdaniem najlepsza rola w jej karierze, wymagająca od niej dużo odwagi i wysiłku fizycznego. Nie da się też ukryć, że jest to rola zahaczająca nieco o biografię aktorki, której kariera wyhamowała, kiedy Moore osiągnęła pewien wiek. Towarzyszy jej młoda Margaret Qualley, która wybiera coraz ciekawsze role, a tu po prostu błyszczy. Wielkie brawa dla nich obu.
Może trzeba by się do czegoś przyczepić, na przykład do tego, że film momentami jest zbyt dosłowny, ale szczerze mówiąc zbyt dobrze się bawiłam (bo film też wbrew pozorom jest zabawny), żeby psioczyć na cokolwiek. Po długich tygodniach oglądania średnich i przeciętych produkcji, nareszcie trafił się film który mnie pochłonął i zachwycił. Dziękuję bardzo i proszę o więcej!
(Ala Cieślewicz)
Reż: Coralie Fargeat
Ocena: 9/10