Recenzja filmowa: Whitney - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Whitney

Film miał swoją światową premierę 16 maja 2018 roku, w polskich kinach pojawił się 6 lipca 2018 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Kiedy byłam mała, Whitney Houston była na absolutnym topie. W radiu na okrągło puszczano jej przeboje, a telewizyjnym hitem świątecznych ramówek był „Bodyguard”. Z biegiem czasu jednak mniej słyszało się o jej wokalno-aktorskich sukcesach, a więcej o pozascenicznych ekscesach, zwłaszcza tych narkotykowych. W najnowszym filmie dokumentalnym Kevina McDonalda można niemal pod lupą prześledzić każdy etap życia tej zapewne najpopularniejszej w historii piosenkarki.

Z taką urodą, talentem i przede wszystkim głosem, musiała wejść na szczyt, pomimo bycia Afroamerykanką, co wtedy stanowiło utrudnienie w karierze. Ta część w filmie jest więc stosunkowo najkrótsza. Tym bardziej, że sama Whitney zawsze wiedziała co chce robić w życiu i jak to osiągnąć. Większą uwagę skupia się więc tutaj na jej powolnym, jednak zatrważająco konsekwentnym upadku. Z filmu wynika, że piosenkarka nie za bardzo miała szansę na inny los. Wrażliwa i skłonna do autodestrukcji, otaczała się ludźmi, którzy te tendencje jeszcze wzmacniali; jak jej matka, która kosztem córki rekompensowała sobie własną nieudaną karierę wokalną i jej ojciec, który najpierw ją okradał i ostatecznie pozwał o sto milionów dolarów. Do tego trzeba jeszcze dodać dwóch braci narkomanów i wiarołomnego męża-awanturnika. Lista jest bardzo długa.

Większość bliskich jej osób wypowiada się prosto do kamery, często bez cienia żenady zastanawiając się, kto podsunął nastoletniej Whitney pierwszą torebkę z kokainą. W filmie pełno jest archiwalnych ujęć, tych publicznych, ale i zaskakująco wiele prywatnych, nakręconych a’la „Big Brother”. Dzięki temu możemy uważnie prześledzić jak długo udawało się ukryć przed fanami prawdziwy stan piosenkarki i jak doszła do etapu, w którym nic nie dało się już zrobić. Jest to więc raczej smutny seans, bo reżyser nie oszczędza swojej bohaterki. Jednak nie ma w tym cienia taniej sensacji. Jest za to dużo żalu, że taki ogromny talent skończył się tak szybko, w tak tragicznych okolicznościach.

(Ala Cieślewicz)

reż. Kevin McDonald

Ocena: 7/10