Wiadomości
wszystkieRecenzja przedpremierowa: Dopóki żyję (ZWIASTUN)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Benjamin jest niespełnionym aktorem i nauczycielem aktorstwa. Niedawno zdiagnozowano u niego raka trzustki w czwartym stadium. W chwili, gdy go poznajemy jeszcze nie do końca pogodził się z diagnozą, która oznacza wyrok śmierci. Razem z oddaną matką odwiedza różnych specjalistów i buntuje się przed tym, co nieuniknione.
Ten film to dwie godziny umierania na raka. I są to dosyć żmudne dwie godziny. Reżyserka i scenarzystka w jednym skupia się i skrupulatnie przedstawia widzom kolejne etapy odchodzenia, bardziej od fizjologii interesuje ją jednak aspekt psychologiczny. Obserwujemy więc postępy choroby zarówno oczami samego Benjamina, jak i jego matki oraz lekarzy, którzy się nim opiekują. To ostatnie wypada szczególnie interesująco. Z jednej strony specyfika pracy na onkologii wytwarza pewną rutynę w obejściu ze śmiercią, z drugiej jednak nie zawsze można zachować zawodowy dystans i nie zaangażować się w cierpienie pacjentów. Podobało mi się, że obraz zmierzył się również z tym problemem.
Film stara się być mocno wyważony. Z pewnością nie jest przedramatyzowany i nie chce nas na siłę dołować. Z drugiej strony nie sili się na tak znany z hollywoodzkich produkcji optymizm i szukania jasnych stron życia. A mimo to mam z nim problem. Wiele scen jest zbyt wystudiowanych i obliczonych na efekt, by wywołać u mnie określone reakcje. Dokładnie czułam, w którym momencie powinnam się wzruszyć, a w którym zadumać. Reżyserka przygotowała na tą okoliczność odpowiednie sentencje, które czasami ocierają się o truizmy i odpowiedni podkład muzyczny, a mimo wszystko to nie zawsze działa. O wiele bardziej przemawiały do mnie te momenty, kiedy bohaterowie po prostu zgodnie milczeli. Czasem mniej znaczy więcej, a tu w niektórych scenach chce się nas zagadać.
Na szczęście dużo pomagają aktorzy. Bardzo dobrze wypada Benoît Magimel. W tej roli nie ma jednej fałszywej nuty, podobnie jak w subtelnej kreacji Catherine Deneuve. Chciałoby się więcej relacji i interakcji tej dwójki, bo generalnie czuję niedosyt. Film z pewnością ma coś swojego i interesującego do powiedzenia w temacie, który był już przecież wielokrotnie podejmowany na małym i dużym ekranie. A jednak nie poruszył mnie ani nie skłonił do refleksji, tak jak przewidywałam i jak na to bardzo liczyłam.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Emmanuelle Bercot
Ocena: 5,5/10