Recenzja filmowa: Czarne bractwo. BlacKkKlansman - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Czarne bractwo. BlacKkKlansman

Film miał swoją światową premierę 14 maja 2017 roku, w kinach polskich pojawił się 14 września 2018 roku.

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Historia dość nieprawdopodobna i w dużej mierze prawdziwa. Ron Stallworth był pierwszym czarnoskórym policjantem w Colorado Springs. Pomimo wielu nieprzyjemności ze strony „kolegów”, wziął się ostro do pracy, a jedną z jego spraw okazała się infiltracja lokalnego Ku Klux Klanu. Stallworth prowadził rozmowy przez telefon, podczas gdy w kontaktach twarzą w twarz zastępował go biały policjant.

Zdziwił mnie ten film. Spike Lee jawi mi się jako jeden z bardziej agresywnych reżyserów, którzy dobitnie i nie przebierając w środkach przedstawiają swoją wizję na ekranie, zwłaszcza w takich kwestiach jak rasizm. Tymczasem w tym filmie, przez większą jego część czuć dystans, a nawet swego rodzaju luz. To raczej nie komedia, ale z drugiej strony, przynajmniej pierwsza część filmu przeprowadzona została w lekkiej konwencji. Trudno się nie śmiać, gdy Stallworth w swoim twarzowym afro nawija przez telefon o wyższości aryjskiej krwi i zyskuje w ten sposób sympatię i szacunek swoich rasistowskich słuchaczy. Albo, gdy wspólnie z kolegą ćwiczą jednakowy sposób mówienia, żeby się nie wydało, że nie są tą samą osobą.

Oczywiście nie cały film jest taki, momentami musi przyhamować, jak choćby w scenie, w której opowiada się o linczu na czarnoskórym nastolatku w Texasie w 1916 roku. Te zmiany nastroju nie zaburzają jednak płynności narracji i absolutnie nie przeszkadzają. Przeszkadza coś innego, mianowicie niewiara w inteligencję widza. Kiedy na scenę wkracza Wielki Mistrz Ku Klux Klanu David Duke, w jego wypowiedziach bez trudu można wyłapać cytaty z Donalda Trumpa. Spike Lee chciał tą rozgrywającą się w latach siedemdziesiątych historią nawiązać do współczesności. Ale to wydaje mu się nie wystarczać. I tak na sam koniec dostajemy prawdziwego Trumpa oraz montaż scen z zamieszek na tle rasowym z Charlottesville z sierpnia 2017 roku. Całkowicie niepotrzebnie puentuje się ten ciekawy i nieszablonowy film jak betonową czytankę dla opornych uczniów.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Spike Lee

Ocena: 7/10