Dyktando dla Dorosłych o Gęsie Pióro Kawalera Maltańskiego. Tekst dyktanda. - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Dyktando dla Dorosłych o Gęsie Pióro Kawalera Maltańskiego. Tekst dyktanda.

W piątek, 24 marca 2017 roku, w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Tucholi odbyło się dyktando dla Dorosłych o "Gęsie Pióro Kawalera Maltańskiego"

Poniżej zamieszczamy tekst dyktanda

 

Dyktando dla Dorosłych

o „ Gęsie Pióro Kawalera Maltańskiego”

 

Witam wszem i wobec VIP-ów i pospólstwo tu zebrane,

co z powiatu do pisania dyktanda zostało zwołane.

Ród mój ze szlachty herbu Nałęcz pochodzi,

skrybów różne prace i historia tak dowodzi.

Z Wielkopolski wywędrowaliśmy na Mazowsze do Nowego Dworu,

w tym aspekcie życiorysu mego nie doszukujmy się sporu.

Zaś potem do Prus Królewskich, do niebłogiej Tucholi,

mimo przestróg krewnych i wierzycieli hardej woli.

Tam jam się niechybnie urodził i wykształcenie zdobył.

Jako pacholę wcześnie osierocone i machiną wojenną zachwycone,

służbę żem rozpoczął jako towarzysz pancerny,

Rzeczypospolitej duchem, intelektem i orężem wierny.

Szlifując rzemiosło wojenne wespół z huzarami,

rozprawili my się rychło z onymi juchami Tatarami.

Po śmierci imć pana Michała Zasławskiego

przeszedłem ja na służbę do króla Batorego,

co uciekał o zmierzchu przed niezwykle brzydką żoną,

żądzą seksu , namiętności i rozpusty rozpaloną.

Na wezwanie wielmożnego władcy i armii królewskiej

wziąłem zawżdy udział w kampanii moskiewskiej.

Azali z rozkazu króla do sułtana ruszyłem na czele taboru,

by z Rygi w niecałe piętnaście dni dotrzeć do Bosforu.

 

I kiedy wielka kariera stanęła przede mną otworem,

moje późniejsze życie stało się przeklętym horrorem,

bo w afekcie zadźgałem pokojowca królewskiego,

nijakiego szlachetkę hultaja, chłystka mości Biedrzyckiego.

By uniknąć grożącej mnie pojedynkowiczowi kary,

udałem się z ojczyzny do Francji nadobnej na długie wagary.

 

 

Wówczas nie próżnowałem, zajmując się konstrukcją min prochowych

do niszczenia częstokołów, murów bezdusznych oraz wrót zamkowych.

Znałem wtenczas obce języki: węgierski, litewski i ruski

oraz wyrazy: puree, saute, fondue, masque – czyli francuski.

Z Francji ruszyłem na Maltę do Zakonu Szpitalników,

siedziby kawalerów maltańskich, czyli joannitów.

Rycerze zakonni na swych chyżych i opancerzonych galerach

stosowali abordaż z krzyżem maltańskim na burtach i sterach.

Po dwudziestu latach walki z wrogami Kościoła

odpokutowałem z nawiązką wszystkie moje winy.

 

Przekroczyłem pięćdziesiątkę, zatęskniłem

za wiślańskim gajem i smakiem jeżyny.

Po trzech latach starań Zygmunt III Waza wpuścił mnie do kraju.

Na dworze ultrakatolickiego władcy poczułem się jak w raju.

Jeszczem wtedy silny , w boju zahartowany

i zawżdy niewiedzący, co to depresyjne stany.

W 1609 ruszyłem z moimi harcerzami na Moskwę przez smoleńskie bramy.

W 1618 wysadziłem mury miejskie w Boryszewie, o których nikt nie wie.

Dwa lata później na czele rajtarii, z ciętymi ranami

i siedemdziesiątką na karku, biłem się z Turkami.

 

Usiadłem raz w cieniu bożodrzewu, policzyłem straty i zyski niektóre

oraz kondycyjkę ZUS- u i przedzierzgnąłem się na emeryturę.

Będąc w życiu ciężkozbrojnym i bohaterskim rycerzem, a nie profesorem,

objawiłem się dla studentów i szkoły tucholskiej szczodrym fundatorem.

Zatem nie dziwota, że zacne to liceum imienia mojego.

 

Kończcie waści pisać to dyktandum dla dobra wspólnego!

 

Autor dyktanda: Wojciech Ziółkowski