Kalendarium „Okno do wolności” cz. 10 - 12 - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Kalendarium „Okno do wolności” cz. 10 - 12

Publikujemy kolejne artykuły w ramach cyklu Kalendarium "Okno do wolności" (1918 - 1920) autorstwa dra Pawła Redlarskiego. Dotychczasowe teksty są dostępne na naszej stronie w zakładce "100-lecie powrotu do Polski - Tuchola 1920 - 2020".

cz. X

15 i 16 lutego 1919 r. w Raciążu odbyły się dwie wieczornice zorganizowane przez Towarzystwo Ziemianek. Chcąc powitać żołnierzy z Raciąża i okolicy, przygotowano program artystyczny: „śpiewy chórowe, deklamacye i dwie komedyjki «Polityka panny Florci» oraz «Babula»”. Dochód ze sprzedaży biletów (3 marki miejsca siedzące, 1 marka miejsca stojące) przeznaczony był na skarb narodowy.

15 lutego 1919 r. o godz. 18 teatr amatorski w Śliwicach wystawił przedstawienie dla dzieci.

15 lutego 1919 r. na łamach „Pielgrzyma ukazało się ogłoszenie Jakuba Jaśtaka z Polskiego Cekcyna (Cekcyn), który oferował centryfugi „Juwel” i „Titania”. Kupującym przy wysyłce udzielał 5% rabatu. Z kolei „Rzadkie kupno okazyjne!” oferował Tomasz Jankowski, który pośredniczył w sprzedaży „Większego domu ze składem towarów kolonialnych, delikatesów, restauracya i destylacya w dobrem położeniu średniego miasta pow.[iatowego] Pr.[us] Z.[achodnich].  Przy trzech ulicach i rynku zbożowym i bydl.[ęcym]”.

16 lutego 1919 r. w Wielkim Mędromierzu odbyło się przedstawienie dla młodzieży pt. „Jaś i Małgosia”. Sztuka, wraz ze śpiewami, deklamacjami i odczytem okolicznościowym odbyła się o godz. 17 na sali p. Schella. Bilety na przedstawienie można było nabyć u panien Kłosowskich. Tak owe wydarzenie relacjonowano na łamach „Pielgrzyma”: „Jak gorliwie pracują ziemianki w powiecie tucholskim, dało nam najlepszy dowód przedstawienie urządzone przez pp. Kłosowskie w Wielkim Mędromierzu. Dzieci i panienki z ich szkółki odegrały doskonale «Jasia i Małgosia», popisywały się śpiewem i deklamacyą. Przedstawienie urządzone trzykrotnie urozmaiciło przemówienie miejscowego proboszcza o oświacie i p. Połczyńskiej [Marii Janta-Połczyńskiej] z Wysokiej o Kilińskim”.

16 lutego 1919 r. o godz. 20 teatr amatorski w Śliwicach wystawił przedstawienie na sali bankowej. Zebranej publiczności zaprezentowano sztukę pt. „Bursztyny Kasi” – „obrazek w trzech odsłonach z tańcami” oraz przedstawienie „Cudowne leki” – „obrazek wiejski w jednym akcie ze śpiewami i tańcami”. Bilety można było nabyć w drogerii I. Żychlińskiego oraz w kasie w dniu przedstawienia. Cały dochód przeznaczony był na cel narodowy. Ceny biletów były bardzo zróżnicowane: miejsca rezerwowane – 4 marki, I miejsca – 3 marki, II miejsca – 2 marki, miejsca stojące – 1 marka. W „Pielgrzymie” tak napisano o przedstawieniach: „Obie sztuczki udały świetnie się udały. Wszyscy amatorzy oddali swe role znakomicie, to też publiczność oklasków nie szczędziła. Sala bankowa, na której się przedstawienie odbyło, była zupełnie zapełniona”. Szczególne podziękowania skierowano do parafii śliwickiej, która miała „zrozumienie dla sprawy narodowej i na ten cel nie szczędzi grosza”. Najserdeczniejsze podziękowania skierowano również dla pani Żychlińskiej organizatorki całego przedsięwzięcia oraz panny Michałkiewiczówny, która jej pomagała. Ze sprzedaży biletów osiągnięto dochód w wysokości 847,55 marek, wydatki wyniosły 380,55 marek. Czysty zysk wyniósł 467 marek.

16 lutego 1919 r. Towarzystwo Ludowe w Cekcynie urządziło przedstawienie amatorskie na sali p. Chmary. Odegrano trzy sztuki, m.in. pt. „Aby handel szedł”.

22 lutego 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazał się anons Marii Janta-Połczyńskiej z Wysokiej. Oto jego treść: „poszukuję od 1.4.19 gospodyni umiejącej doskonale gotować i chować drób oraz panny umiejącej doskonale prać, prasować, sporządzać i sprzątać. Proszę o odwrotne nadesłanie świadectw i podanie wieku”.

22 i 23 lutego 1919 r. o godz. 18 Towarzystwo Polek urządziło przedstawienia amatorskie. W programie przewidziano: „«O chlebie i wodzie» komedio-opera w 1 akcie i «Tajemnica» komedyjka w 1 akcie. Śpiewy chórowe i tańce dzieci”. Organizatorzy zwracali „szczególną uwagę na obficie zaopatrzony bufet”. Bilety można było nabyć u pana Wolskiego i w siedzibie „Kupca”. Ceny były bardzo zróżnicowane. W sobotę za miejsca rezerwowane trzeba było zapłacić 5 marek, za I miejsca – 3 marki, wstęp na salę kosztował 1,5 marki. Ceny biletów na niedzielne przedstawienie były niższe: 3 marki (miejsce rezerwowane), 1,5 marki (I miejsca) i 1 marka (wstęp na salę). W piątek 21 lutego 1919 r. odbyła się próba generalna, na którą wstęp wynosił 75 fenigów dla dorosłych i 50 fenigów dla dzieci. W „Pielgrzymie” napisano, że przedstawienie amatorskie „pod każdym względem stanęło na wysokości swego zadania. W podziw wprost wprawiła nader piękna dekoracja sali i sceny, wykonana z prawdziwym artyzmem przez p. Gundermannową”. Uznanie zyskała także pełna swobody i zadziwiającego mistrzostwa gra aktorów. W komedyjce „Tajemnica” zagrali: Pałucka, St. Wolska, Z. Wolski i Sarnowski, a w wodewilu „O chlebie i wodzie”: Głomska, Rzendkowski i Welter. Ogromny podziw publiczności zyskały „Polonez”, „Mazur” i „Krakowiak” w wykonaniu dzieci ubranych w stroje narodowe, występ kółka śpiewackiego pod batutą Gajdy oraz monologi wygłoszone przez Z. Wolskiego.

23 lutego 1919 r. w Bysławiu odbyła się wieczornica. Organizatorem wydarzenia była pani Bartz z Wełpina. Odegrano sztukę „Przebudzenie śpiących rycerzy” i komedię „Czary”. W wieczornicy wzięła również udział trupa teatralna z Raciąża pod kierownictwem Marii Janta-Połczyńskiej, która wystawiła dwie krótkie komedie. Podczas patriotycznego spotkania Towarzystwo Ziemianek zbierało fundusze na cel narodowy.

23 lutego 1919 r. o godz. 15:30 w Gostycynie na sali p. Komorowskiego odbyło się zebranie byłych żołnierzy.

23 lutego 1919 r. o godz. 16 w lokalu p. Roedinga odbyło się zebranie Towarzystwa Ludowego na parafię Raciąż.

23 lutego 1919 r. o godz. 17 Towarzystwo Ludowe w Suchej urządziło na sali p. Höhnego zabawę towarzyską połączoną z teatrem amatorskim. W programie zaplanowane były dwie sztuki „Błogosławieństwo matki” i „Mosiek spekulant”. Dochód z wydarzenia przeznaczony był na cele dobroczynne.

23 lutego 1919 r. w Cekcynie na sali p. Ringla odbyło się powtórzenie przedstawienia amatorskiego z 16 lutego. Dodatkowo wystawiono sztukę „Ułańskie miłostki”.

27 lutego 1919 r. „Pielgrzym” donosił: „Oddział żołnierzy wtargnął w nocy do nadleśnictwa pobliskiego w Tucholi utorowawszy sobie drogę granatami ręcznymi. Ukradli i zabrali ze sobą bóty, bieliznę, sanie i konie”. Do podobnego napadu doszło w Żalnie. „Wieczorem wtargnęło 6 żołnierzy do wdowy Nowak i po związaniu 5 domowników zrabowało 42.000 m. Potem u sąsiadów w podobny sposób jeszcze parę tysięcy marek skradli”.


cz. XI

2 marca 1919 r. w niedzielny poranekw Śliwicach witano żołnierzy, którym dane było szczęśliwie powrócić z frontu. „Kościół domy i ulice były pięknie przystrojone w wieńce i girlandy”. Do Śliwic przyjechały oddziały wojaków z okolicznych wsi ze sztandarami i z muzyką. O godz. 9:30 spod szkoły wyruszył pochód po żołnierzy. W pięknych słowach powitał ich wikary ks. Wilemski, który odprawił również uroczyste nabożeństwo, kazanie wygłosił śliwicki proboszcz ks. Sell. Mszę świętą zakończyło odśpiewanie pieśni „Boże coś Polskę”. Po nabożeństwie odbył się pochód ulicami wsi, a mieszkańcy obsypywali żołnierzy kwiatami. Wieczorem urządzono uroczystą akademię.

W trakcie tej doniosłej uroczystość nie zabrakło ekscesów. Otóż jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości do wioski przybył 200 osobowy oddział Heimatschutzu z 5 armatami i 6 kulomiotami. Oddział ten wezwało kilku miejscowych Niemców w obawie przed wybuchem powstania. Dowódca oddziału, widząc zgromadzonych (ok. 2000 chłopa) pozwolił na przejście pochodu. Świadek tamtych wydarzeń stwierdził, że Heimatschutz towarzyszył „podczas pochodu, bojąc się widocznie, aby nam co złego się nie stało”.

4 marca 1919 r. Rudolf Strzelecki, po zwolnieniu z wojska, otworzył przy ul. Chojnickiej 1 prywatną piekarnię. Wcześniej w trakcie służby wojskowej w armii niemieckiej, pracował w piekarni tucholskiego obozu jenieckiego. Przez cały okres międzywojenny zatrudniał trzech piekarzy i trzech uczniów. Firma założona przez Rudolfa Strzeleckiego, pomimo zawirowań dziejowych i trudności w okresie PRL-u, funkcjonuje do dzisiaj pod nazwą Piekarnia cukiernia „Zakryś”.

6 marca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie, w którym napisano, że w: „dużej kościelnej polskiej wsi bardzo brak kołodzieja”. Każdy kto „dobrze swój zawód zna” mógł się zgłosić do mistrza kowalskiego Michała Graczyka z Legbąda.

9 marca 1919 r. w Towarzystwo Ludowe w Suchej urządziło na sali p. Höhnego zebranie, którego głównym celem było rozliczenie finansowe z organizacji amatorskich przedstawień teatralnych. Późnym popołudniem odbyło się także zebranie miejscowego Towarzystwa Jedność.

9 marca 1919 r. w Gostycynie odbyło się zebranie Towarzystwa Wojaków oraz gospodarzy, którego celem było „uregulowanie stosunków pomiędzy pracodawcami a pracobiorcami”.

13 marca 1919 r. w pociągu relacji Berlin-Piła została zgwałcona i sponiewierana przez 8 żołnierzy z „Grenzschutzu” pannaKlamanówna. W wyniku poniesionych obrażeń zmarła następnego dnia w Śliwicach.

14 marca 1919 r. zmarła w wieku 80 lat Marianna Klunder z d. Kurlandt matka ks. Jakuba Klundera – biskupa pomocniczego diecezji chełmińskiej. Jak zaznaczono w nekrologu „cechą jej życia była pracowitość i wiara”. Eksporta zwłok z Koślinki do tucholskiego kościoła parafialnego miała miejsce w poniedziałek 17 marca. Pogrzeb odbył się następnego dnia o godz. 9.

marzec 1919 r. z inicjatywy Towarzystwa Polek utworzono ochronkę dla dzieci z Tucholi i Koślinki. Dzieci wieku 3 do 6 lat mogły liczyć na troskliwą opiekę codziennie w godzinach 9-12 i 14-17. Jak zaznaczono w prasie „Potrzeba takiej ochronki była już zawsze wielka, a tylko stosunki polityczne nie zezwalały na wcześniejsze stworzenie tej zbawiennej instytucji. Z szczerą radością więc powita każda matka tę ochronkę polską, zapewniającą jej skuteczną pomoc w wychowywaniu dzieci”. Ochronka mieściła się w hali gimnastycznej na placu tenisowym zlokalizowanym w pobliżu inspektoratu szkolnego przy ul. Dworcowej.

marzec 1919 r. „Pielgrzym” informował, że przedsiębiorca budowlany Wolfgram sprzedał dom przy ul. Bydgoskiej, niejakiemu Rutkowskiemu z Bochum za 12 tys. marek. Natomiast Heyder z Małego Gacna sprzedał swoja karczmę. Za 23 tys. marek kupił ją handlarz Kotlenga. W gazecie tej ukazało się również ogłoszenie W. Prilla z Bysławia, który poszukiwał „nauczycielki (Polki) do 4 dzieci w wieku 6 do 10 lat. Pensja podług ugody”.

fot. Dziennik Bydgoski z 30 marca 1919 r.


cz. XII

Już w grudniu 1918 r. na teren Pomorza i Wielkopolski masowo napływały oddziały Grenzschutzu (straż graniczna) i Heimatschutzu (straż ojczyzny). Ich głównym zadaniem było podtrzymywanie ówczesnej niemieckiej władzy oraz powstrzymanie ewentualnej akcji niepodległościowej. Jak zaznaczył w swym pamiętniku ks. Józef Dembieński ówczesny proboszcz parafii w Legbądzie „ten Grenzschutz rekrutował się ze zdemobilizowanych żołnierzy z zachodu Niemiec. Wciągano do niego materiał ludzki przede wszystkim z większych miast, gdzie najbardziej głód Niemcom dawał się we znaki i gdzie najwięcej było niespokojnych elementów. Nękano ich nie tylko wypłata żołdu i całkowitym utrzymaniem, ale nadto i innymi jeszcze widokami”. Tą zachętą miała być możliwość wzbogacenia się.

Grenzschutz przede wszystkim poszukiwał ukrytej broni, która zgodnie z zarządzeniem niemieckich władz miała być oddana. Ze względu na panującą sytuację – przygotowywanie się do wybuchu powstania zbrojnego na Pomorzu – oraz częste napady mało kto podporządkował się temu zarządzeniu. Broń starano się bardzo dobrze ukryć, gdyż za nielegalne posiadanie broni groził areszt. Jednak, jak zaznaczył ks. Dembieński „aresztowanie było tu w Borach bardzo niebezpieczne, gdyż nie było żadnej gwarancji, że aresztowanego doprowadzą do więzienia, a raczej była obawa, że w razie odprowadzenia wystrzałem go zamordują usprawiedliwiając mord zamiarem ucieczki delikwenta”.

Na łamach lokalnej prasy co jakiś czas ukazywały się artykuły o „wybrykach Grenzschutzu” w różnych miejscowościach Pomorza i Wielkopolski.

fot. Dziennik Bydgoski nr 54

Proboszcz legbądzkiej parafii tak wspominał tamten okres: „Najazdu tych hord nigdy nie byliśmy pewni. Zjawiały się na koniach od czasu do czasu zupełnie niespodziewanie rzekomo w poszukiwaniu broni, a w rzeczy samej żeby rabować. […] Wszystko im się przydało i wędliny, i masło, ale i zegarki, pierścionki i wszystko co miało jakąś wartość.”

Z jednego z artykułów, który ukazał się na łamach „Dziennika Bydgoskiego” wynika, że nawet mieszkający na tych terenach Niemcy nie byli zadowoleni z działalności tych oddziałów. Tak napisano: „ Z kresów wschodnich nadchodzą skargi z powodu wartości wojsk Heimatschutzu sprowadzanych częściowo z zachodu […] Wojsku brak wszelkiej karności, zachowuje się ono wobec Niemców, dla których obrony jest sprowadzone, w sposób taki, jakby w nich a nie w Polakach widziano wroga. Zdarzyło się w pewnej kompanii, że po wypłacie żołdu z pierwszej dekady żołnierze broń porzucili, następnie odcięli skórzane przybory, a naboje i wozy z granatami zostawili na drodze, aby najbliższym pociągiem towarowym pojechać na zachód”.

Tereny leśne sprzyjały działalności rabunkowej, jak zaznaczył ks. Dembieński, każdy „kto się wybierał do Czerska lub Tucholi, zawsze liczyć się musiał, że zostanie po drodze w lesie napadnięty”. W jednym z marcowych numerów „Dziennika Bydgoskiego” oraz „Pielgrzyma” napisano, że kilku „żołnierzy rabusiów napadło dom p. Buśka z wybudowań legbądzkich, p. Narlocha pod Rzepnicą [Rzepiczną] i zabrali większą sumę pieniędzy, a na szosie do Czerska wśród białego dnia zachodzą rabunki i napady”. Częste napady i kradzieże wywoływały wśród mieszkańców ogólne zdenerwowanie, które w efekcie prowadziło do tragedii. W tym samym artykule opisano wydarzenie z pewnego marcowego wieczora. Otóż po wybudowaniach w okolicach Legbąda wałęsał się mężczyzna w mundurze, jego zachowanie wzbudzało podejrzenie, że robi on rozeznanie przed nocnym napadem. Przestraszeni ludzie, poprosili o pomoc pana P., który wezwał mężczyznę do uniesienia rąk do góry i poddania się rewizji osobistej w celu upewnienia się, że nie jest uzbrojony. Wzbudzający podejrzenia mężczyzna nie zastosował się do kilkukrotnych wezwań, na domiar złego wykonał ruch przypominający mierzenie z rewolweru. W zaistniałej sytuacji pan P. „wymierzył i strzelił do niego, kładąc go na miejscu trupem”.

Osoba relacjonująca to wydarzenie dla prasy podejrzewała, że był to ten sam mężczyzna, który dwa dni przed tym tragicznym wydarzeniem kręcił się w okolicach Łosin. Jego pojawienie się w tej wsi miało doprowadzić do nieszczęśliwego wypadku, w którym życie stracił Borkowski. Wydarzenie to wspomina w swym pamiętniku także ks. Dembieński, ale zaznacza, że miało ono miejsce w grudniu 1918 r. – co wobec relacji prasowych jest mało prawdopodobne. Proboszcz z Legbądu wspominał, że poproszono go, aby z ostatnim namaszczeniem udał się do Borkowskiego, który został postrzelony przez jakiegoś bandytę. Gdy wszedł do domu zobaczył jak „na łożu boleści leży wijąc się z bólu, śmiertelnie blady, młody Borkowski, syn jedyny wdowy, posiadającej gospodarstwo rolne”. Oprócz syna miała ona jeszcze cztery córki. Odwiedzając ciężko rannego proboszcz dowiedział się szczegółów tragicznego wydarzenia. Borkowscy sąsiadowali z Grzecami. Mieszkające w pobliżu rodziny umówiły się na wzajemną pomoc w razie napadu. Feralnego wieczora dom Borkowskich został otoczony przez ludzi na koniach, którzy podawali się za Grentzschutz z Czerska. Pod pretekstem poszukiwania zrabowanych koni chcieli obrabować domostwo. Borkowski widząc całą sytuację wyskoczył przez okno i biegł do Grzeców po pomoc. Sąsiedzi słysząc hałas stali przy oknie z nabitą bronią. Gdy ujrzeli biegnącą osobę zawołali, aby się zatrzymała. Borkowski nie usłyszał polecenia i biegł dalej w kierunku drzwi. Jeden z przerażonych braci Grzeców w obawie, że to bandyta oddał strzał, który trafił prosto w brzuch. Ks. Dembieński zanotował: „Do głębi wstrząśnięty zostałem tym straszliwym splotem okoliczności, którego ofiarą padło młode życie, współczułem z głębi serca tej nieszczęśliwej matce i siostrom, które w tak tragiczny sposób straciły swą jedyną podporę życia”.

Cytaty z książki:
Ks. Józef Dembieński, Radości mało – goryczy dużo. Pamiętnik Pomorzanina z lat 1879-1920, oprac. A. Bukowski, Warszawa 1985

19 marca 1919 r. Bank Ludowy w Gostycynie opublikował swój bilans za rok 1918. Dowiadujemy się z niego, że w 1917 r. bank liczył 121 członków, a w 1918 r. było ich 127. Aktywa i pasywa banku wynosiły 474436,42 mk. Bilans podpisali Mróz, Hoppe, Nowak.

19 marca 1919 r. o godz. 16:30 rozpoczęło się drugie posiedzenie Rady Miejskiej w Tucholi. Wzięło w nim udział 6 członków magistratu (Lutze, Heppner, Schmelter, Begach, Max Fabian, Dräger) oraz 12 radnych (Ponath, Robakowski, Selbiger, Weinert, Ossowski, Rzendkowski, Szpitter, Daczko, Becker, Janietz, Schilling, Lammeck). Zebranie rozpoczęto od przyjęcia protokołu z ostatniego posiedzenia Rady Miejskiej, które odbyło się 27 stycznia 1919 r. Następnie radni zaakceptowali uchwałę magistratu w sprawie umowy na wywóz gnoju z rzeźni miejskiej (590 marek) oraz targów (840 marek). Od 1 kwietnia 1919 r. zadanie to miał realizować August Zühlke. Przedłużono na kolejny rok dzierżawę małych parceli ziemi należącej do miasta dla weteranów wojennych i wdów po poległych żołnierzach. Zebrani ustalili, że „Alsdorff Land” przy lesie miejskim powinien być wydzierżawiony w drodze publicznej licytacji. Ewentualny najemca był zobowiązany do wypoziomowania wykopów oraz pozostawienia drogi dojazdowej, dzięki której można byłoby rozładowywać do dołów gruz i popiół z likwidowanego obozu jenieckiego. W celu rozwiązania istotnego problemu, jakim był niedobór mieszkań, radni zgodzili się na porozumienie z administracją wojskową w sprawie udostępnienia baraków. Czynsz za ich wynajem miał pokryć koszty poniesione przez miasto. Radni rozpatrywali także sprawę zatrudnienia nowego strażnika leśnego – jego poprzednik Londa – zarabiał 150 marek rocznie. Podjęto także decyzję o zakupie 6 beczkowozów i wózka na śmieci dla straży pożarnej. Całkowity koszt zakupu wynosił 1425 marek. Powzięta została także decyzja w sprawie podwyżek inflacyjnych dla urzędników miejskich. Kasjer Webner oraz pomocnik biurowy Porazik otrzymali 300 marek, natomiast sierżant policji pomocniczej Hildebrandt 200 marek. Zatwierdzono także zatrudnienie niejakiego Koliwiera jako asystenta nadzorującego sprzedaż mleka i masła. Na zakończenie udzielono absolutorium z rocznego sprawozdania finansowego za 1917 r. Zebranie Rady Miejskiej zakończyło się o godz. 20:30.

25 marca 1919 r. A. Sampławski na łamach „Pielgrzyma” poszukiwał 2 uczniów siodlarskich

29 marca 1919 r. na łamach „Pielgrzyma” ukazało się ogłoszenie T. Jankowskiego, który poszukiwał 20 robotników do wycinania torfu oraz kobiet do jego suszenia. Za pracę oferował wysoką płacę. W tym samym czasopiśmie pani Łaska z Lubierzyna poszukiwała „bonę II. kl. mówiącą poprawnie po polsku, ze skromnemi wymaganiami”.