Wiadomości
wszystkieOscary 2014
86. gala oskarowa za nami. Podsumowanie roku w kinie amerykańskim, zwieńczenie sezonu przyznawania nagród i największe na świecie targowisko próżności.
To święto kina, przynajmniej do poziomu nominacji. Później to bardziej kampania wyborcza, często z chwytami poniżej pasa, przy której wyścig do Białego Domu przypomina szkolną przepychankę. Ale jest się o co bić. Pomimo niewątpliwego prestiżu, żadna Złota Palma, czy Niedźwiedź, nie ma takiej siły oddziaływania, jak figurka złotego rycerza, stojącego na rolce taśmy filmowej.
Obok dreszczyku, towarzyszącemu każdej rywalizacji, króluje niepowtarzalny czerwony dywan. Aktorki po tygodniach diety styropianowo – warzywnej zakładają suknie i biżuterię, których łączna wartość dałaby pewnie PKB małego europejskiego państwa.
Dla kogoś, kto jak ja, kocha filmy od czasu wynalezienia kaset vhs, jest zupełnie normalne, że raz w roku zarywa noc. Od dwudziestu lat, tj. od triumfu „Forresta Gumpa” nie przegapiłam na żywo żadnej gali, bez względu na to, czy skazana byłam na transmisję telewizyjną, radiową, czy internetową.
Tegoroczna gala była mniej nadęta i krótsza niż zazwyczaj. Prowadząca show Ellen DeGeneres nie przytłaczała, pamiętając że jest tu tylko tłem. Była przyjemnie złośliwa, na tyle by rozluźnić atmosferę, ale nie na tyle, by przewrażliwieni artyści trzaskali na odchodne drzwiami. W pewnym momencie nawet zamówiła pizzę, na którą wszyscy zebrani musieli się zrzucić.
Jeżeli chodzi o zwycięzców, to jest ich niewątpliwie dwóch – dramat o niewolnictwie „Zniewolony’, który poza laurami dla najlepszego filmu zdobył statuetki w kategorii: najlepsza aktorka drugoplanowa ( przejmująca Lupita Nyong'o) i scenariusz adoptowany. Nikt jednak nie mógł się równać tej nocy z „Grawitacją” ( 7 Oscarów!) Alfonso Cuarona, która poza wszystkimi statuetkami technicznymi, okazała się zwycięzcą w kategorii: muzyka i reżyser. Czarny PR, jakim ostatnio „cieszy się” Woody Allen nie zaszkodził na szczęście Cate Blanchett, która odebrała nagrodę za wybitną kreację w „Blue Jasmine”. Dwa oscary za role męskie powędrowały do Matthew Mcconaughey’a i Jareda Leto za film „Witaj w klubie” Z pustymi rękami do domu wrócili twórcy „American Hustle” i „Wilka z Wall Street”
Ze względu na zachowawczy charakter i absolutny brak niespodzianek tegoroczna gala nie zapisze się jakoś specjalnie w historii. Rosjanie niepotrzebnie panikowali. Obawiając się zaczepek politycznych, zrezygnowali z transmisji. Tymczasem było prawie jak u cioci na imieninach.
(Ala Cieślewicz)
(fot. onlygoodfilms.pl)