Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: 41 dni nadziei
Film miał swoją światową premierę 17 maja 2018 roku, w polskich kinach pojawił się 6 lipca 2018 roku
Zobacz też: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Historia Tami Oldham, która w 1983 roku żeglowała wraz z narzeczonym po Pacyfiku. Po tym jak ich jacht trafił w sam środek huraganu, Tami cudem przeżyła dryfując na uszkodzonej łodzi przez tytułowe 41dni. Mamy więc prawdziwą historię, dzielną kobietę, gniew oceanu i historię miłosną, czyli dziesięć w skali emocjonalnego Beauforta, prawda? Niestety nie.
Nie pamiętam, kiedy mi się ostatnio tak nudziło w kinie. 96 minut ciągłego smęcenia. Nieważnie, czy jesteśmy na łodzi, pod pokładem, czy na plaży; jedziemy na jednej nucie, bo trzeba być konsekwentnym. Wydawałoby się, że najważniejsze w filmie to pokazać, jak młoda dziewczyna, niezbyt obyta z żeglugą, radzi sobie z nawigacją na rozwalonym jachcie, przy kurczących się zapasach wody i jedzenia. Ale nie, „ciekawsze” okazują się retrospekcje, w których raz za razem możemy przekonać się jak bardzo Tami i Richard się kochają. Koniecznie w bajecznych lokalizacjach, na wypadek gdyby wśród widzów znaleźli się fani National Geographic. Tak na marginesie, ten trud jest zbędny. Nieważne ile razy pokażecie mi Shailene Woodley i Sama Claflina w gorącym uścisku, ich ewidentny brak ekranowej chemii nie jest w stanie wykrzesać u mnie cienia wzruszenia, czy choćby współczucia. Tak w ogóle, to co ona robi w tym filmie? Z HBO do morskiej telenoweli prowadzi chyba długa droga, kiedy zdążyła ją przejść? Lubię tą aktorkę, dlatego z żalem stwierdzam, że niestety dopasowała się tutaj do poziomu scenariusza.
Twórcy starają się jak mogą wycisnąć łzy z widowni, stosując chwyty rodem z TV Romantica, a wystarczyłoby, żeby po prostu trzymali się faktów. Najbardziej bowiem żal tu prawdziwej Tami Oldham, która przeżyła niesamowitą historię i zasługuje na o wiele lepszą ekranizację. Tymczasem parę linijek na ten temat w Wikipedii robi większe wrażenie niż cały film.
(Ala Cieślewicz)
reż. Baltasar Kormákur
Ocena: 4/10