Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: American Fiction (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Bardzo łatwo można przegapić ten film. Nie mówiło się o nim tak dużo, jak o innych produkcjach nominowanych do głównego Oscara. A szkoda, bo ten laureat w kategorii „najlepszy scenariusz adaptowany” to kawał solidnego kina.
To ekranizacja książki Percivala Everetta, a głównym bohaterem jest Thelonious „Monk” Ellison, pisarz i wykładowca. Ostatnio średnio mu się w życiu powodzi. Na uczelni musi sobie zrobić przymusową przerwę, a jego ostatnia książka nie spodobała się wydawcy, gdyż nie była „dostatecznie czarna” jak na afroamerykańskiego pisarza przystało. Trochę dla żartu, ale przede wszystkim z frustracji Monk praktycznie na kolanie pisze przepełnioną rasowymi stereotypami powieść, gdzie mieszają się przemoc, przestępczość i wulgaryzmy. Ku jego nieopisanemu zdziwieniu książka odnosi ogromny sukces komercyjny i artystyczny. Problem w tym, że nasz bohater napisał ją pod pseudonimem, udając byłego więźnia i teraz musi ciągnąć tę farsę, która przybiera coraz bardziej absurdalne rozmiary.
Ten film to ostra satyra. Twórcy wzięli się za ważny i aktualny temat, ale bynajmniej nie rozprawiają się z nim w rękawiczkach. Dostaje się tu absolutnie wszystkim; środowisku literackiemu zafiksowanemu na punkcie trendów, które zawsze wygrywają z jakością, białym domagającym się „prawdy”, a odrzucającym wszystko, co nie mieści się w ich stereotypowych wyobrażeniach oraz czarnoskórym za to, że tak łatwo dają się w te stereotypy wtłoczyć. I obrywa także nasz bohater, który twierdzi, że jest „ponad to”, ale nie zauważa przy tym swojego snobistycznego i protekcjonalnego podejścia.
Film się świetnie ogląda, bo jest bardzo zabawny. Dawno nie słyszałam tak błyskotliwych dialogów. To naprawdę ulga obejrzeć dzieło kulturowe, które ma za nic poprawność polityczną. Aktorzy sprawują się wyśmienicie, zwłaszcza występujący w roli głównej Jeffrey Wright. Sceny, w których profesor literatury próbuje karkołomnie wcielić się w „gangstera” należą do najlepszych i najśmieszniejszych, zwłaszcza, gdy się zaobserwuje reakcję zachwyconych adresatów tego przedstawienia. Dla kontrastu mamy niepozbawione subtelności sceny z życia rodzinnego Monka, w którym też roi się od problemów. Udał się twórcom ten balans śmiechu i łez, mimo zastosowania prostych środków, nie mam wrażenia, że gdzieś poszli za daleko. Fajnie by było, gdyby powstawało więcej takich aktualnych filmów, kręconych z fantazją i nie na kolanach.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Cord Jefferson
Ocena: 7/10