Recenzja filmowa: Aquaman - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Aquaman

Film miał swoją światową premierę 13 grudnia 2018 roku, w kinach polskich pojawił się 19 grudnia 2018 roku.

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Jego ojciec był latarnikiem, jego matka królową Atlantydy, którą morze wyrzuciło na brzeg. A że przy okazji wyglądała jak Nicole Kidman w obcisłym trykocie, to nic dziwnego, że mały Arthur pojawił się szybko na świecie. Wychowany od małego na lądzie, przyszły Aquaman umie rozmawiać z rybami i oddychać pod wodą. A gdy wyrasta na super umięśnionego osiłka, podwodny świat się o niego upomina.

Jeżeli chodzi o świat komiksowych bohaterów, to trzymam się raczej Marvela. DC Comics instynktownie omijam od czasu, kiedy podczas seansu „Batman v Superman”, zastanawiałam się, za jakie grzechy tu siedzę. Przy okazji „Aquamana” krążyły słuchy, że twórcy wreszcie spuszczą trochę z podniosłego tonu, więc postanowiłam zaryzykować. I słusznie. Zresztą w tym konkretnym przypadku twórcy nie mieli za bardzo innego wyjścia. Mówimy o bohaterze, który przez połowę czasu ekranowego biega z odkrytym torsem, często w otoczeniu gigantycznych koników morskich i osiodłanych rekinów. Nie mogło być więc tak do końca na poważnie. Pod względem inscenizacyjnym postawiono na kontrolowany kicz. Kiedy akcja przenosi się pod wodę, wszystko świeci, błyszczy, albo się mieni. Fluorescencyjne barwy dają po oczach, aż miło, ale to się sprawdza i naprawdę pasuje do konwencji. Zapewne nie taką Atlantydę odwiedzał kapitan Nemo, ale nie miał on pojęcia o dzisiejszych możliwościach technicznych. Rozsądnie serwowany przesadyzm to jedna z rzeczy, które uwielbiam w kinie.

Przy wszystkich tych oczopląsach, fabuła jest zadziwiająco zwarta i sensowna. Przenosimy się z miejsca na miejsce, raz płynąc po Morzu Północnym, innym razem skacząc po włoskich dachach, zawsze jednak podążając za historią, aż do efektownego finału. Najlepszy jest jednak główny bohater; przebojowy i konkretny, który nie snuje się po ekranie, tylko od razu wali na odlew, albo zręcznie wywija trójzębem. Kogoś takiego brakowało.

(Ala Cieślewicz)

Reż. James Wan

Ocena: 7/10