Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Batman (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Plakat i informacje o filmie na Mediakrytyk
Moje ostatnie spotkanie z Batmanem nie zalicza się do udanych. Było to przy okazji „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości”. Nie dość, że miałam wrażenie, że siedzę w kinie cały dzień, to jeszcze, że robię to za karę. To doświadczenie skutecznie zniechęciło mnie do Człowieka - Nietoperza, który wcześniej był mi co najwyżej obojętny. Podejście kolejnych utytułowanych reżyserów do tego bohatera nigdy mnie specjalnie nie zachwycało, może z wyjątkiem Tima Burtona pod koniec lat 80-tych, ale byłam wtedy dzieckiem i prawie każdy amerykański film robił na mnie wrażenie. Jednak później ani pstrokacizna Joela Schumachera, ani mroczność Christophera Nolana, ani tym bardziej gigantyczne ego Zacka Snydera nie poruszyły mojej czułej struny. Udało się dopiero teraz Mattowi Reevesowi.
Ten reżyser przypomniał widzom, czym Batman powinien być w pierwszej kolejności, czyli doskonałym detektywem. Ktoś morduje osobistości Gotham i zostawia przy zwłokach enigmatyczne wiadomości. Batman angażuje się w śledztwo, a my razem z nim. Muszę powiedzieć, że bezproblemowo dałam się wciągnąć w fabułę i chociaż rozwiązanie nie było w stu procentach satysfakcjonujące, to sam przebieg historii bardzo mi się podobał. W ogóle nie poczułam upływu czasu.
Bardzo ucieszył mnie fakt, że choć mamy tu do czynienia z młodym i jeszcze mało doświadczonym Brucem Waynem, to darowano nam tym razem jego „origin story”. Wiadomo, że przeżył traumę jako dziecko, będąc świadkiem morderstwa rodziców, ale nie musimy tego oglądać kolejny raz, jak to bywało niemal w każdym poprzednim filmie. Bardzo podoba mi się też to, jak wykorzystano ikoniczne postaci z tego uniwersum. W ostatnim czasie w popkulturze panuje irytująca tendencja wrzucania do filmu każdego, kto popadnie, by za pomocą nostalgii ściągać ludzi do kina. W tym filmie zarówno Catwoman jak i Pingwin są integralną częścią historii, a nie zwykłym wabikiem. Mamy dużo czasu, by zaangażować się w ich relacje.
A poza tym to pięknie nakręcony, klimatyczny film z fantastycznym soundtrackiem. Nie mogę też nie wspomnieć o aktorach. Każdy, kto przewidywał, że Robert Pattinson polegnie w tytułowej roli, musi się teraz czuć głupio, bo aktor wypada znakomicie. Bardzo podobał mi się jeszcze Colin Farrell, nie do poznania w roli Pingwina oraz Andy Serkis w roli Alfreda, chociaż tego drugiego mam jednak spory niedosyt. Może będzie go więcej w następnym filmie, który mam nadzieję powstanie i na który z pewnością się wybiorę.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Matt Reeves
Ocena: 8/10