Recenzja filmowa: Bohemian Rhapsody - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Bohemian Rhapsody

Film miał swoją światową premierę 24 października 2018 roku, w kinach polskich pojawił się 2 listopada 2018 roku.

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Muzycznych biografii jest jak na lekarstwo, więc rzadko która przechodzi niezauważona. Na „Bohemian Rhapsody” czekali prawie wszyscy. Kto chociaż raz w życiu włączył radio, zna doskonale przeboje Queen.

Film powstał w ścisłej współpracy i z błogosławieństwem członków zespołu, więc tak naprawdę od początku wiadomo było, co dostaniemy. Biografię ostrożną, wręcz grzeczną, żeby nie powiedzieć laurkę. No cóż, coś za coś. W zamian za ocenzurowaną wersję życia prywatnego członków zespołu, zwłaszcza jego lidera, otrzymaliśmy wgląd w ich proces twórczy. Obserwujemy jak powstawały ich największe przeboje, w tym Bohemian Rhapsody, czyli najsłynniejsza w historii ballada rockowa, której początkowo nikt nie chciał grać w radiu. Oczywiście trochę szkoda, że opowiadając o tak nietuzinkowej kapeli, jaką był Queen, serwuje nam się szablon za szablonem, do tego piętnaście lat z historii zespołu potraktowano raczej skrótowo i trochę bez finezji.

Będąc świadoma wszystkich wad tego filmu, nie potrafię jednak wystawić mu niskiej oceny. Może to za sprawą genialnej muzyki zespołu, która obroni się zawsze i wszędzie. Film bazuje na sentymencie fanów i ja bezsprzecznie dałam się złapać. Momentami naprawdę trudno usiedzieć w miejscu, a pod koniec jest to wręcz niemożliwe. Fantastycznym pomysłem było zakończyć film występem Freddiego i spółki na koncercie Live Aid z 1985 roku. W ogóle wszystkie wstawki koncertowo - muzyczne są naprawdę świetnie zaaranżowane i dużo rekompensują. Tak samo jak odtwórcy głównych ról, którzy są idealnie dobrani i charyzmatyczni.

Wszystko sprowadza się więc do prostego wyboru. Można narzekać na zachowawczość i schematyczność fabuły, albo przymknąć na to oko i pokiwać się w rytm „Radio Ga Ga” i „We are the champions”. Ja wybrałam to drugie i spędziłam w kinie bardzo przyjemny czas.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Bryan Singer

Ocena: 7/10