Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Buzz Astral (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Każdy fan „Toy Story” zna Buzza Astrala. Ja się z tą serią rozminęłam jako dziecko, nadrobiłam ją dużo później i byłam oczywiście zachwycona. Nie dość, że każda z czterech części trzyma poziom, to jeszcze potrafi wzruszyć i rozbawić bez względu na metrykę. I oto jedna z zabawek dostała swego rodzaju spin off. Jest to film o bohaterskim kosmonaucie Buzzie Astralu, którego niesamowite przygody tak zachwyciły małego Andy’ego, że chłopiec zapragnął skonstruowanej na jego wzór zabawki.
Oglądając ten film trzeba mieć na uwadze, że nie jest to ten sam Buzz znany z „Toy Story”. Tamten był ożywioną, nieco zagubioną na początku zabawką. Obecny Buzz to człowiek z krwi i kości, doświadczony pilot, który wraz z pokaźną ekipą przemierza niezbadane zakątki kosmosu. Kilka wyraźnych mrugnięć do fanów kultowej serii się co prawda znajdzie, ale produkcja stara się mimo wszystko stać na własnych nogach. Z różnym skutkiem.
To jest dobry i miejscami wręcz uroczy film. Ale tylko tyle. Pixar sam jest sobie winien, bo przyzwyczaił nas w swoich filmach do emocjonalnego rollercoastera. Gdy więc tym razem dostaliśmy zwyczajną przygodówkę z elementami humorystycznymi, możemy czuć lekki niedosyt. Akcji, bijatyk i pościgów jest naprawdę sporo i do tego nakręconych bardzo ładnie. Nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że przy paru rozwiązaniach fabularnych twórcy poszli na skróty, albo na łatwiznę. A przyjęło się przecież, że Pixar zdecydowanie wyznacza standardy i podwyższa poprzeczki, a nie podąża za schematami.
Tym razem aspekt ludzki, który wielokrotnie sprawiał, że wychodziłam z kina z zaczerwienionymi oczami, nie wybrzmiał dla mnie dostatecznie głośno, bo zagłuszyły go laserowe wybuchy. Bawiłam się nieźle, ale przez cały czas miałam z tyłu głowy, że można było to zrobić ciekawiej. Tym bardziej, że pierwsze pół godziny, w której podjęto temat eksplorowania kosmosu i zmiennego upływu czasu, zaostrzyło mój apetyt. Skończyło się więc na przyjemnym letnim seansie, któremu jednak do wielkich poprzedników daleko.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Angus MacLane
Ocena: 6/10