Recenzja filmowa: Duchy Inisherin (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Duchy Inisherin (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

W chwili gdy to piszę, film ma na koncie trzy Złote Globy, dziewięć nominacji do Oscara i masę innych triumfów, co czyni go jednym z faworytów w tym sezonie nagród. Warto przy tym zwrócić uwagę, że jeden ze Złotych Globów przypadł mu w udziale w kategorii najlepsza komedia, co może zmylić co bardziej konserwatywnych widzów. W swoich poprzednich filmach „Trzy bilbordy za Ebbing, Missouri” i „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” (to ostatni raz gdy używam tego kretyńskiego polskiego tytułu, w razie potrzeby będę stosować już tylko oryginalne „In Bruges”), reżyser i scenarzysta Martin McDonagh udowodnił jak sprawnie łączy tragedię i humor. Podobnie jest tym razem. Chociaż w „Duchach Inisherin” okazji do śmiechu nie brakuje, w żadnym razie nie nazwałabym tego komedią. Zbyt wiele na to melancholii i ludzkich dramatów.

Akcja dzieje się sto lat temu na małej fikcyjnej irlandzkiej wysepce, gdzie wszyscy się znają, a widoki zapierają dech w piersi. Pewnego dnia jeden z mieszkańców informuje swojego długoletniego przyjaciela, że nie zamierza się z nim więcej przyjaźnić. I w tym momencie objawia się geniusz filmowy Martina McDonagha, który z tak niepozornego, wręcz banalnego punktu wyjściowego, potrafi rozwinąć wciągającą, mądrą, ponadczasową i podlaną bardzo czarnym humorem historię. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jak przekonująco udaje się temu twórcy łączyć, czasami w ramach jednej sceny, kompletnie skrajne emocje. Jest zabawnie, wzruszająco, ale też przerażająco i szokująco do tego stopnia, że odwracałam twarz od ekranu. A wszystko razem jest przemyślane, spójne i zniuansowane. I o różnych aspektach tego filmu można by się rozpisywać godzinami, bo to materiał na prace doktorskie. Większość z tych aspektów pewnie nie wyłapałam za pierwszym razem, ale i tak jestem zachwycona.

Pomijając reżyserię, scenariusz i  fenomenalne zdjęcia, ten film to przede wszystkim aktorski Olimp. Cztery nominacje do Oscarów dla aktorów w jednym filmie zdarzają się rzadko, a w tym wypadku są jak najbardziej zasłużone. Colin Farrell już dawno udowodnił, jak świetnym jest aktorem, a tu stawia tylko kropkę nad i. Zresztą żadna porcja zachwytów nie odda jak wspaniały jest to film. Trzeba się o tym przekonać osobiście. I mimo, że Oscary nie wzbudzają we mnie już takich emocji jak kiedyś, w tym roku będę trzymać kciuki za „Duchy Inisherin”.

(Ala Cieślewicz)

reż. Martin McDonagh

Ocena: 9/10