Recenzja filmowa: Elvis (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Elvis (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Informacje i zwiastun

 

Buzz Luhrmann nakręcił film o Elvisie Presleyu. Z takiej kombinacji musiało wyjść coś niesamowitego, w końcu mowa tu o królu rock’n’rolla oraz o reżyserze, którego rozbuchany styl można rozpoznać od pierwszego ujęcia.

Trochę bałam się tego filmu. Trwa on ponad dwie i pół godziny, a to dużo, jeśli nie jest się fanem Elvisa Presleya. Moje obawy szybko się rozwiały, bo chociaż ten film ma parę problemów, nuda do nich nie należy. Zwłaszcza pierwsza połowa filmu to tak charakterystyczny dla tego reżysera, który nie uznaje półśrodków, oczopląs. Dostajemy w twarz kolorami, muzyką i szybkim, wręcz gorączkowym montażem. W mniej sprawnych rękach wyszedłby z tego chaos, ale Buzz Luhrmann pewniej niż inni reżyserzy czuje się prowadząc taki filmowy cyrk na kółkach. Jest żywiołowo i energicznie, skaczemy w czasie i z miejsca na miejsce, cały czas podążając za głównym bohaterem.

No właśnie. Cała ta głośna i kolorowa otoczka na nic by się nie zdała, gdyby w jej centrum nie stała postać z krwi i kości. Austin Butler jest fantastyczny. Naśladowców Elvisa było wielu. Przy tak specyficznych strojach, gestach i sposobie mówienia, jest się o co zaczepić. Jednak Butlera nie interesuje mimikra. Nie tylko opanował sposób bycia i wokal Presleya, ale przede wszystkim wycisnął z tej roli sto procent człowieczeństwa i charyzmy. Nawet obsypany brokatem i odziany w skórę nie ociera się o groteskę i karykaturę. Łatwo zrozumieć, dlaczego Elvis Presley porywał tłumy. Wierzy mu się bez zastrzeżeń.

Niestety nie do końca mogę to powiedzieć o drugim bohaterze, a właściwie antybohaterze pułkowniku Parkerze, który kierował karierą muzyka. Pogrubiająca charakteryzacja Toma Hanksa wraz z osobliwym akcentem dają efekt dość kontrowersyjny, chociaż Hanksowi jako wybitnemu aktorowi, udaje się czasami zminimalizować zgrzyty. Ciekawym zabiegiem było też uczynienie z Parkera narratora całej historii. Jego relacja z Elvisem to rdzeń całego filmu, ale przez to czasowo i scenariuszowo ucierpiały inne związki aktora, jak ten z rodzicami, czy żoną, których byłabym bardziej ciekawa niż perypetii krwiożerczego managera.

Jest więcej wątków, po których film z braku czasu się prześlizguje, trochę też stereotypowo i banalnie przedstawiono problemy z używkami. Ale ogólnie ten piękny wizualnie film ogląda się z zaangażowaniem, bo w trakcie seansu, jak mawiają najwierniejsi fani artysty: „Elvis żyje!”.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Baz Luhrmann

Ocena: 7/10