Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledorea (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Plakat i informacje o filmie na Mediakrytyk
Kolejny film pozbawiony właściwości do tego stopnia, że trudno coś na jego temat napisać. To już trzecia odsłona spin offu Harry’ego Pottera. Tak ją muszę nazywać, bo niestety opowiadana tu historia pozbawiona jest własnej tożsamości i czegoś, co nazwałabym szkieletem fabularnym. Niby opowiadane w tych filmach wydarzenia mają doprowadzić do legendarnego pojedynku między Albusem Dumbledorem a Gerelltem Grindelwaldem, ale droga ta jest wyjątkowo toporna, a miejscami nawet nudnawa. Aż nie chce się wierzyć, że w tak kompleksowym i starannie wykreowanym świecie nie ma pomysłu na oryginalną i zajmującą historię.
To boli o tyle bardziej, że poza scenariuszem właściwie niczego temu filmowi nie brakuje. Aktorzy są fantastyczni. Byłam zachwycona, kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że Jude Law będzie młodszym Dumbledorem. Uważam też, że debiutujący jako Grindelwald Mads Mikkelsen bardzo dobrze odnalazł się w tej roli. Tych dwoje razem na ekranie to najlepsza rzecz w tym filmie. Cieszę się, że wreszcie nazwano rzecz po imieniu i panowie wprost mówią o łączącym ich niegdyś uczuciu. Jednak na prawdziwą konfrontację przyjdzie jeszcze poczekać.
Poza tym mamy tu zdecydowanie za dużo postaci drugoplanowych, które nie mają co robić. Najjaskrawszym przykładem jest William Nadylam, jako Yusuf Kama, który cierpiał na ekspozycyjny słowotok w poprzedniej części, a w tej się prawie nie odzywa. W trakcie seansu właściwie zapomniałam o jego obecności. Scenarzyści nie mają też pomysłu na Newta Skamandera, który przecież był kreowany w poprzednich odsłonach na głównego bohatera. Jednak najbardziej kuriozalnie wypada Ezra Miller jako Credence. Przez dwa filmy podbudowywano jego historię, po to żeby w tej części… był i nie miał wpływu absolutnie na nic. Niestety mogłabym wymieniać tak jeszcze długo.
To nie jest może bardzo zły film, ale to, co w nim dobre ginie pod ciężarem dziur logicznych i niewykorzystanego potencjału. Wydaje się też, że nikt nie trzyma wszystkich wątków w garści i cała historia powoli rozchodzi się w szwach. To marne widoki na przyszłość, o ile doczekamy się kolejnych odsłon (sukces finansowy jest raczej umiarkowany). Podczas seansu serce zabiło mi szybciej właściwie tylko raz, kiedy na ekranie pojawił się Hogwart z muzyką Johna Williamsa w tle. Tyle tylko, że to znamy już bardzo dobrze z przygód Harry’ego Pottera. Bazowanie na sentymentach przy trzecim filmie z nowego rozdania to lekka przesada.
(Ala Cieślewicz)
Reż. David Yates
Ocena: 5/10