Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Here. Poza czasem (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Nowy rok w kinie zaczynam niestety od wtopy, chociaż nic tego nie zapowiadało. W obsadzie Tom Hanks i Robin Wright, a za kamerą Robert Zemeckis. Ostatnio, gdy ta trójka spotkała się na planie filmowym, to wyszedł „Forrest Gump”. Miałam więc prawo być dobrej myśli. Tym bardziej, że sam koncept brzmiał bardzo ciekawie i świeżo, a jak wiadomo ostatnio w kinie nie można narzekać na nadmiar oryginalności.
Jest to ekranizacja powieści graficznej Richarda McGuire'a „Tutaj”. Skupiamy się na jednym miejscu, przedstawionym na przestrzeni milionów lat. Zaczynamy zagładą dinozaurów, a kończymy w czasach współczesnych, w salonie mieszkania. Do ostatniej sceny kamera nie rusza się z miejsca, mamy więc przez cały film do czynienia z jednym nieruchomym kadrem, na tle którego rozgrywają się historie bohaterów.
Zdaję sobie sprawę, że moje psioczenie na ten film może wydawać się dziwne. Zawsze przecież narzekam na sequele, prequele i odgrzewane kinowe kotlety. Tym razem dostałam coś zupełnie nowego i znowu mi się nie podoba. Nic nie poradzę jednak na to, że niesamowicie się na tym filmie wynudziłam. Naprawdę, gdybym miała wybór, to wolałabym ponownie obejrzeć smętne kuriozum jakim był „Joker 2”, niż ten film. Przy tamtym „dziele” można było przynajmniej powściekać się na zmarnowany potencjał. Natomiast żadne emocje nie towarzyszyły mi podczas seansu „Here. Poza czasem”.
Pierwszy problem to fakt, że film ma zbyt wielu bohaterów. Główny nacisk niby położony jest na wielopokoleniową rodzinę Richarda (W tej roli udanie odmłodzony komputerowo Tom Hanks), która mieszka w jednym domu. Widać jednak było, że reżyserowi zamarzyła się filmowa epickość. W miarę rozwoju akcji przeskakujemy więc między innymi na parę scen do rdzennych Amerykanów i na początek XX wieku, poznając powierzchownie paru bohaterów, do których nie mamy czasu się przywiązać i których losy mało nas obchodzą. W rodzinie Richarda jest niewiele lepiej. Czas płynie monotonnie, odmierzany głównie przez kolejne Święta Dziękczynienia i Gwiazdki. Rozumiem, że chodziło o pokazanie zwyczajnego życia. Jednak jako widz oczekuję czegoś, co przykuje mnie do ekranu i podniesie mi ciśnienie. Tymczasem żaden wątek mnie nie zaskoczył, nie wzruszył ani nie rozśmieszył.
Nie pomaga również to, że twórcy nie znaleźli sposobu, by jakoś kreatywnie „ograć” ten nieruchomy kadr. Kamera się nie rusza, co oznacza, że brak tu zbliżeń i co za tym idzie tracimy część ekspresji aktorów. Nie ma jednak pomysłu, jak to zrekompensować. Dlatego momentami przypomina to słabą sztukę teatralną, oglądaną z ostatniego rzędu. Wypada to wszystko sztucznie, a skoro nie jestem w stanie uwierzyć w historię rozgrywającą się na ekranie, trudno oczekiwać, że mnie ona zaangażuje.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Robert Zemeckis, Eric Roth
Ocena: 4/10