Recenzja filmowa nr 609: Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa nr 609: Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Ktoś jeszcze pamięta czasy marvelowej świetności, kiedy na każdy film z tej potężnej franczyzy czekało się niecierpliwością? Ja coraz mniej. Na seanse chodzę już trochę z przyzwyczajenia oraz z obawy, że pomijając przeciętne filmy (jak ten), nie będę w stanie odnaleźć się w fabule tych lepszych (które rzadko, ale się pojawiają). Bo te produkcje to wciąż naczynia połączone.

I już tu zaczyna się moje narzekanie, bo historia opowiadana w najnowszym „Kapitanie Ameryka” odnosi się do serialu Disneya, którego nie widziałam. Najlepiej gdyby filmy i seriale toczyły się odrębnymi torami. Wtedy najbardziej oddani fani czuliby się nasyceni, a tacy okazjonalni jak ja, również mogli być usatysfakcjonowani. Niestety obecnie wybieranie się na filmy Marvela, które jakby nie było, podpadają pod kino rozrywkowe, przypomina wkuwanie na kartkówkę z historii. Ja na szczęście poszłam do kina w towarzystwie doinformowanej koleżanki, która podczas seansu służyła mi za ściągę. Ale i tak wrażenia wyniesione po tym filmie, mogę w najlepszym razie określić jako „letnie”.

Rozumiem, że film przeszedł przez piekło produkcyjne, co jednak mnie jako widza płacącego za bilet, za bardzo nie obchodzi. Mowa w końcu o wielkim i bogatym studiu filmowym, a nie etiudzie filmowej montowanej w garażu. Tymczasem wyraźnie widać, jak poszczególne sceny nie do końca do siebie pasują, albo że aktorzy występujący w jednej scenie, nie kręcili jej razem. Przez to fabuła w pewnym momencie kompletnie się sypie, a ciekawe pomysły, których tu jest jak na lekarstwo, giną w ocenie przeciętności i prowizorki.

Nie pomaga postać głównego bohatera, który jest równie bez wyrazu, jak cały film. Anthony Mackie, który przejął pałeczkę po Chrisie Evansie, to utalentowany aktor, jednak bez wątpienia drugoplanowy. Jego postaci brakuje charyzmy i charakteru. Scenarzyści też nie pomogli, nie oferując mu żadnych dylematów czy przemiany. W rezultacie schodzi on na drugi plan, ustępując pola Harrisonowi Fordowi w roli Thaddeusa Rossa, prezydenta USA, który ma o wiele ciekawszy wątek. Chwała też Fordowi, że do roli, którą mógłby zagrać we śnie, podszedł z prawdziwym zaangażowaniem.

Cała reszta jest jednak przeważnie do zapomnienia: koszmarne, nienaturalne, służące tylko i wyłącznie ekspozycji dialogi, szwarccharakter, który nie dość, że wygaduje głupoty, to jeszcze wygląda jak przerośnięty, plastikowy brokuł i skandaliczne niewykorzystanie takich wspaniałych aktorów jak choćby Giancarlo Esposito. Brakuje tego efektu „wow”, który kiedyś definiował filmy Marvela i odróżniał od innych produkcji rozrywkowych. Najnowszy „Kapitan Ameryka” to niestety szara, bezkształtna masa, wyprana z kreatywności.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Julius Onah

Ocena: 5/10