Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Kong: Wyspa Czaszki
Film miał swoją światową premierę 28 lutego 2017 roku, w kinach polskich pojawił się 10 marca 2017 roku.
Zobacz również: mediakrytyk.pl
Poprzednie recenzje alfabetycznie
Wojna w Wietnamie się kończy, wojsko amerykańskie się wycofuje, ale jeden odział ma odbyć jeszcze ostatnią misję, zanim wróci do domu. Chodzi o ochronę ekspedycji naukowej na tajemniczą, niezbadaną dotąd wyspę na Pacyfiku. Badacze wkraczają z ciężkim sprzętem i zerowym poszanowaniem dla dziewiczej przyrody, więc już na samym początku na ich drodze staje strażnik i władca wyspy: King Kong.
Witamy w kinie przygodowym. King Konga nikomu raczej nie trzeba przedstawiać. Wielka małpa istnieje w kinie od początków kinematografii i sądząc po jego najnowszych perypetiach, nadal ma się dobrze. Tym razem rządzi na złowieszczej wyspie, chroniąc jej rdzennych mieszkańców, bo okazuje się, że nie jest wcale najniebezpieczniejszym stworem w pobliżu. Kiedy spod ziemi zaczynają wypełzać jaszczurowate drapieżniki, każdy w rozmiarze XXL, wiadomo, że będzie się działo. I dzieje się, sprawnie i z polotem. Bardzo dobrym pomysłem, było umieszczenie akcji w latach siedemdziesiątych zeszłego wieku. Przez to film zyskuje uroczą chropowatość i wyróżnia się na tle innych tego typu produkcji.
Poza tym wszystko przyrządzono według sprawdzonych receptur. Jest więc na bogato, z wybuchami, walkami wręcz i momentami grozy, które każą nam kulić się w kinowych fotelach. Wiadomo, że w takiej narracji od potyczki do potyczki, cierpi indywidualizm bohaterów. Mamy więc jak zwykle: dobrych, złych, wojaków i pacyfistów. To i tak sprawa drugorzędna, bo tak naprawdę liczy się tu tylko ON. King Kong nie jest „jak żywy”. On jest żywy i obdarzony niebanalną osobowością. Oraz siłą. Polecam scenę, gdzie walczy z ogromną ośmiornicą lub rzuca helikopterami jak śnieżkami.
Kino rozrywkowe, ale takie „z bebechami na wierzchu”. Ostrzegam więc co wrażliwszych widzów przed drastycznymi obrazkami, bo Kong i spółka nie przebierają w środkach.
(Ala Cieślewicz)
Reżyseria: Jordan Vogt-Roberts