Wiadomości
wszystkieUWAGA! Recenzja przedpremierowa: Mildred i mityczna pantera
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: Październik 2024
Dopiero co chwaliłam bardzo udany film familijny, a już trafił się następny. Trudny to gatunek, stawiający przed twórcami zadanie takiego rozpisania wątków, by nie były za trudne dla dzieci, a jednocześnie zaciekawiły dorosłych. Na szczęście reżyser Ant Timpson zna się na rzeczy.
Główną bohaterką jest 11-letnia Mildred, której mama ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę. Wtedy na scenę wkracza tata dziewczynki Strawn i przejmuje nad nią tymczasową opiekę. Gdy na początku przedstawia się jako „biologiczny ojciec” wiadomo, że więzi rodzinne nie są zbyt silne. Do tego Strawn jest średnio radzącym sobie iluzjonistą, co na oczytanej i pragmatycznej Mildred nie robi wrażenia. Ten niedobrany duet wybierze się wspólnie na wyprawę pod namiot, licząc że przy okazji uda im się sfilmować panterę Canterbury, za co wyznaczona została nagroda pieniężna. Owa pantera to coś w rodzaju nowozelandzkiej (gdzie toczy się akcja) Wielkiej Stopy, miejskiej legendy, która od wielu lat intryguje mieszkańców okolic.
Film mnie pozytywnie zaskoczył. Myślałam, że akcja będzie toczyć się utartymi ścieżkami i skupi się na poszukiwaniu drapieżnika. Tymczasem siłą napędową jest relacja między dwójką bohaterów, bardzo nietuzinkowa i ożywcza. Strawn to bardziej kumpel niż ojciec, świadomy swoich niedociągnięć i rodzicielskich porażek, wydaje się też, że nie ma czego szukać w dziczy. Jednak okaże się, że jego magiczne sztuczki znajdą tu zastosowanie. Tymczasem nieco zarozumiała i uzbrojona w wiedzę książkową Mildred szybko się przekona, że teoria nie jest w stanie przygotować nas na każdą niespodziewaną sytuację, a tych będzie sporo.
Wspaniale się ogląda ten duet na ekranie, bo świetnie jest to zagrane. Zwłaszcza młodziutka Nell Fisher wykazuje się instynktem dojrzałego aktorskiego wyjadacza. Poza tym podane jest to w komediowej, lekkiej formie. Ojciec z córką mają sobie wiele do wygarnięcia, jednak najczęściej posługują się sarkazmem i wisielczym humorem. Dzięki temu, chociaż nie bagatelizuje się problemów w tej rodzinie, sam ton filmu nie jest ciężki i dołujący. O ważnych sprawach nie trzeba przecież opowiadać grobowym tonem.
Kiedy jednak trzeba wprowadzić poczucie zagrożenia, to naprawdę jest się czego bać i wcale nie chodzi o dzikie zwierzęta. Jest tu jedna scena, która zaczyna się całkiem niewinnie, a która niespodziewanie wywołała u mnie ciarki. Twórcy bardzo umiejętnie żonglują nastrojami i co chwilę nas zaskakują, przez co absolutnie nie można mówić o nudzie, nawet jeśli wydaje ci się, że na ekranie widziałeś już wszystko. Mamy więc wciągające kino przygodowe z drugim dnem i wielowymiarowymi bohaterami, którym chce się kibicować. Ja się bawiłam bardzo dobrze.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Ant Timpson
Ocena: 7/10