Recenzja filmowa: Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One (ZWIASTUN) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One (ZWIASTUN)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

Jedną z najprzyjemniejszych chwil w życiu kinomana jest ta, kiedy film, na który czekał z niecierpliwością i wielkimi nadziejami, okazuje się jeszcze lepszy niż przewidywał. Ja tak mam z serią „Mission: Impossible”, zieloną wysepką kreatywności kina komercyjnego. Raczej nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto ceni profesjonalne, wciągające filmy sensacyjne, mógłby się źle bawić na tym seansie.

Ethan Hunt i jego ekipa znowu mierzą się z przeciwnikiem, którego działania zagrażają bezpieczeństwu świata. Tym razem jest on jednak szczególnie trudny do pokonania ze względu na swoją unikalną naturę. Zapewne na jakimś poziomie scenariuszowym nie wszystko się w tej historii spina i gdzieniegdzie przebijają dziury logiczne. Akcja jest jednak tak bardzo angażująca, że nawet mi do głowy nie przyszło, żeby się nad tym dłużej zastanawiać. Po prostu bez żadnych oporów dałam się wciągnąć w ten świat i bez zastrzeżeń przyjęłam reguły w nim obowiązujące.

Naturalnie uwielbiam sceny akcji w tym filmie. To, że są przemyślane, zaskakujące i odpowiednio zmontowane, to jedno, Jednak najbardziej w nich cenię to, że autentycznie czuję, jak mi podczas oglądania odpoczywają oczy, gdyż w przeciwieństwie do innych produkcji „Mission Impossible” nie nadużywa CGI. I to naprawdę widać. Przykładowo, zupełnie inaczej ogląda się scenę, w której Ethan Hunt skacze w przepaść, kiedy wiadomo, że Tom Cruise naprawdę w nią skoczył. Nikt się na planie tego filmu nie oszczędzał, a widz tylko na tym korzysta.

Jest jeszcze jeden aspekt tego filmu, który sprawia, że podoba mi się o wiele bardziej niż reszta, mianowicie sposób w jaki traktuje postaci kobiece. Do dzisiaj mam lekką traumę po ostatnim Indianie Jonesie i postaci wykreowanej tam przez Phoebe Waller-Bridge, która zgodnie z dzisiejszymi hollywoodzkimi wytycznymi musiała być doskonała w tym co robi, a przy tym pyskata i wszechwiedząca. Tutaj obok znanej już z poprzednich dwóch filmów niezawodnej Rebeki Ferguson spotykamy nową bohaterkę, w którą wciela się Hayley Atwell i która bez problemu zyskuje sympatię widza, mimo że przy okazji napsuje też krwi Huntowi. Okazuje się, że można napisać rolę kobiecą bez popadania ze skrajności w skrajność.

To dopiero pierwsza część tej konkretnej historii, ale urywa się w takim momencie, że nie czuć niedosytu. Jednocześnie kontynuacja zapowiada się bardzo intrygująco. Znowu będę jej niecierpliwie wyczekiwać i pewnie ponownie się nie zawiodę.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Christopher McQuarrie

Ocena: 8/10