Wiadomości
wszystkieUwaga! Recenzja przedpremierowa: Nocne czuwanie (ZWIASTUN)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Zwiastun i informacje o filmie od BestFilm
Recenzja przedpremierowa, dzięki uprzejmości BestFilm
Niezależne, kameralne horrory to moja słabość. Ten na dodatek ma intrygujący wątek religijny. Głównym bohaterem jest Yakov, który po traumatycznym wydarzeniu opuścił swoją ortodoksyjną wspólnotę i powoli uczy się niezależności. Ze względów finansowych decyduje się jednak zostać na jedną noc shomerem, czyli kimś, kto w tradycji żydowskiej czuwa przy zmarłym. Proste z pozoru zadanie zamienia się w koszmar.
Budżet jest malutki, praktycznie nie ma go wcale, co mnie akurat bardzo cieszy. Nic tak nie zabija kreatywności jak rozpasany portfel producenta. A tu siłą rzeczy więcej trzeba sugerować niż pokazywać. Jestem pod wrażeniem, że dysponując małą przestrzenią i ograniczoną liczbą bohaterów, udało się reżyserowi, (dla którego jest to pełnometrażowy debiut) tak skutecznie przykuć uwagę widza. Akcje dzieje się nocą, więc zdjęcia są celowo niedoświetlone i nieostre, co bardzo przysłużyło się panującej atmosferze niepewności. Oczywiście nie obyło się bez typowych kliszowych chwytów, jak mrugające światła, czy niezidentyfikowane odgłosy. I gdyby tylko na tym opierał się ten film, nie byłoby za bardzo o czym pisać. Jednak zawarte w nim elementy tradycji i religii żydowskiej chronią go przed powtarzalnością i banałem. Jest ich akurat tyle, by nas zaintrygować, jednak nie za dużo, więc widz nieobeznany z tematem się nie pogubi. W mojej ulubionej scenie Yakov przed ostateczną konfrontacją zamiast po broń sięga po tefilin, co ma mu zapewnić lepszą ochronę.
To taki horror bez przysłowiowych „flaków” i taniej makabry. Ale momentów przyspieszających puls nie brakuje. Po prostu sięga się tu po nieco bardziej finezyjne środki. Co mnie jednak najbardziej ujęło w tej produkcji, to główny bohater. Rzadko się zdarza, by w tego typu filmach tak precyzyjnie nakreślić protagonistę. Już po pierwszej scenie wiadomo, jakim jest człowiekiem i czego możemy się po nim spodziewać. Do końca pozostaje też konsekwentny w swoich działaniach, co jest miłą odmianą w tym gatunku. Dave Davis zagrał go z zaangażowaniem i uczuciem. Takiemu bohaterowi można kibicować. Jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się kariera reżysera. Na razie udowodnił, że przy skromnych nakładach potrafi nakręcić wciągający i klimatyczny horror, który wyróżnia się pozytywnie na tle innych.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Keith Thomas
Ocena: 7/10