Recenzja filmowa nr 626: Superman (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa nr 626: Superman (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Gdybym miała sporządzić swój prywatny ranking super bohaterów, Superman znalazłby się pewnie na szarym końcu, ze względu na to, że nie wzbudzał dotąd u mnie żadnych emocji, ani negatywnych, ani tym bardziej pozytywnych. Najnowszy film Jamesa Gunna ma szansę coś zmienić w tym temacie.

Od początku rzuca się nas na głęboką fabularną wodę, widzowie sami muszą odnaleźć się w tym świecie, w którym Superman jest już znaną postacią, podobnie jak inni Meta-ludzie. Nasz bohater nie ma zbyt wysokich notowań, mimo że usilnie stara się pomóc wszystkim w potrzebie. Miałam początkowo problem, żeby wgryźć się w tę historię, jednak jak się już w niej umościłam, to oglądało mi się ją całkiem przyjemnie. Nie da się jednak zaprzeczyć, że narracyjny bałagan to jeden z grzechów tego filmu.

Ale wyjątkowo nie będę się na tym skupiać, ani szukać dziur logicznych, których pewnie trochę tu jest. Wolę przyjrzeć się głównemu bohaterowi. Tak „ludzkiego” Supermana w moim długim już życiu jeszcze nie doświadczyłam i jestem zachwycona. Oczywiście mój zachwyt jest zapewne podyktowany tym, że mam powyżej uszu nonszalanckich i nadętych herosów, wiecznie patrzących spode łba. Nowy Superman jest miły i idealistyczny do bólu, wykazuje się też łatwowiernością zahaczającą o naiwność, ale nikt nie ma mu tego za złe, bo jest przy tym przeuroczy. A mowa w końcu o nadczłowieku, który w razie potrzeby potrafi unieść budynek. David Corenswet debiutujący w tej roli jest fantastyczny. Serio, tak sympatycznego bohatera komiksowego z przejrzystym kodeksem moralnym, który nie stara się nikomu zaimponować, dawno nie widziałam na ekranie. I było to bardzo orzeźwiające doświadczenie.

Reszta poprowadzona jest raczej wg komiksowych zasad, chociaż widać, że reżyser momentami bawi się konwencją i dokłada do pieca tam, gdzie inny twórca pewnie by przystopował. Ja byłam zadowolona, bo jeżeli mam być szczera, to nigdy nie przepadałam za szarą, przytłumioną i przede wszystkim super poważną stylistyką Zacka Snydera. Nie wspominając już o tym, że tamten Superman był mściwym bucem. Tu momentami od kolorów i nagromadzenia postaci można dostać oczopląsu, na szczęście przeplatane jest to spokojniejszymi scenami z miejscem na oddech i pogłębienie bohaterów. I nawet jeśli po głębszej analizie trzeba przyznać, że fabuła rozłazi się w szwach, zwłaszcza w kontekście motywacji głównego złoczyńcy, to i tak bawiłam się bardzo dobrze. Ten film ma duszę i na tym trzeba się skupić

(Ala Cieślewicz).

Reż. James Gunn

Ocena: 7/10