Recenzja filmowa: Oppenheimer (ZWIASTUN) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Oppenheimer (ZWIASTUN)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

Książka, na podstawie której Christopher Nolan napisał scenariusz, liczy sobie prawie 800 stron. Nic więc dziwnego, że film przeładowany jest treścią, faktami, fizyką i roi się od nazwisk postaci, które na wczesnym i późnym etapie zaangażowane były w tworzenie bomby atomowej. Dla widzów takich jak ja, którzy uwielbiają przegadane filmy, to rekomendacja, zwłaszcza kiedy można spodziewać się fantastycznie napisanych dialogów. Jednak inni mogą czuć się nieco zagubieni, przede wszystkim w początkowej fazie filmu, kiedy jesteśmy dosłownie zasypywani wydarzeniami i epizodami z życia młodego Oppenheimera, w trakcie których spotyka on wiele mniej lub bardziej znanych osób. Dlatego trochę trudno jest się na wstępie w ten film wgryźć. Warto jednak dać mu szansę, bo akcja się szybko rozkręca i trafiamy do Los Alamos w Nowym Meksyku, gdzie konstruowano bombę atomową.

Mogłoby się wydawać, że film, w którym przeważają gadające głowy i obrady różnorakich komisji,  musi się dłużyć. Jednak Nolan wie doskonale, jak się ogrywa takie sceny. Potrafi je urozmaicić i podkręcić tempo za pomocą dynamicznej muzyki i szybkiego montażu. Obraz trwa trzy godziny i ani przez chwilę się nie nudziłam. Wielka w tym zasługa obsady, nawet w najmniejszej roli trafia nam się gwiazda, która sprawia, że dana postać zapisuje się w naszej świadomości, jak choćby występujący, dosłownie w jednej scenie Gary Oldman, idealnie wcielający się w prezydenta Trumana. A jeżeli chodzi o odtwórcę tytułowej roli, to jak dla mnie Cillian Murphy może już pisać mowę oscarową. Jeżeli scenariusz w jakimś momencie trafia na mieliznę, Murphy jednym gestem potrafi wyprowadzić go na głębokie wody. Od początku do końca wierzymy mu bez zastrzeżeń, zwłaszcza w scenach, kiedy zdaje sobie sprawę z konsekwencji swojego „dzieła”. Film nie uchyla się od trudnych pytań i nie obchodzi się łagodnie ze swoim bohaterem.

Zawsze zazdrościłam Amerykanom ich sfilmowanej historii, w której potrafią wypunktować wszystkie swoje narodowe błędy i przywary, a jednocześnie stworzyć intrygujące widowisko, które jest po prostu dobrą rozrywką. O stronie realizacyjnej nie będę się rozpisywać, bo oczywistym jest, że przy tej klasy reżyserze jest doskonała. O samym montażu dźwięku, który jest tu pełnoprawnym bohaterem, można by napisać esej. To po prostu profesjonalne i wciągające kino przez duże K i szkoda byłoby je przegapić.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Christopher Nolan

Ocena: 8/10