Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Proces Siódemki z Chicago (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Plakat filmu na mediakrytyk.pl
Dramat sądowy to niemal osobny gatunek filmowy, zwłaszcza w Hollywood, które się w nim wyspecjalizowało. Jeśli opowiadane historie trafią w utalentowane ręce, zmieniają się w pasjonujące thrillery. A jeden z najlepszych współczesnych scenarzystów na pewno takowe posiada. Aaron Sorkin, bo o nim mowa, wziął na warsztat prawdziwą historię przywódców protestów przeciwko wojnie w Wietnamie, zorganizowanych podczas Konwencji Demokratycznej w 1968 roku. Doszło wtedy do brutalnego starcia z policją. Nowo powstała administracja prezydenta Nixona postanowiła oskarżyć liderów protestu o zawiązanie spisku w celu wywołania zamieszek. Proces wywołał wielkie emocje.
Już od pierwszej sceny wiadomo, że mamy do czynienia ze sprawną filmową robotą. Podczas zaledwie kilku minut zostają przedstawieni i celnie nakreśleni główni bohaterowie dramatu. Wydawałoby się, że w produkcji z bohaterem zbiorowym dostaniemy zaledwie naszkicowane postaci, bazujące na stereotypach. Nic bardziej mylnego. Każdy ma tu swoje pięć minut, które sprawi, że go zapamiętamy i poznamy. Dalej jest już tylko lepiej. Mogę zapewnić, że nawet jeśli ktoś nie zna się na zawiłościach amerykańskiego prawa i nie orientuje się w realiach USA końca lat 60-tych, nie poczuje się zagubiony. Reżyser pewnie przeprowadza nas przez natłok zdarzeń i postaci.
Film wciąga od pierwszej do ostatniej minuty, sceny kameralne przeplatają się kadrami, w których bez przerwy skacze ciśnienie. W dużej mierze to oczywiście zasługa precyzyjnego scenariusza, ale i też dynamicznego montażu, który przenosi nas z sali sądowej na ulice Chicago, gdzie oglądamy aktualnie omawiane wydarzenia i to z wielu perspektyw. Oczywiście nie można zapomnieć o aktorach, każda nawet najmniejsza rola jest bezbłędnie obsadzona. Mnie najbardziej urzekł Sacha Baron Cohen w roli Abbiego Hoffmana. Nie miałam pojęcia, że ten aktor posiada taki wachlarz możliwości. Do tego dochodzi Frank Langella w roli sędziego z piekła rodem, którego kochamy nienawidzić. Razem z resztą obsady zapewniają na ekranie całą gamę emocji; od wybuchów śmiechu po uczcie kompletnej bezsilności.
Film jest miejscami niestety nieznośnie podniosły, wręcz patetyczny. I normalnie to bym z tego powodu zgrzytała zębami i przewracała oczami. Jednak tym razem dostałam tyle w zamian – pierwszorzędną, w pełni angażującą rozrywkę na ważny temat, że postanowiłam ten jeden aspekt zignorować.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Aaron Sorkin
Ocena: 8/10