Recenzja filmowa: Renfield (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Renfield (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

 

Historia Drakuli, ale opowiedziana z perspektywy jego najwierniejszego sługi Renfielda i to opowiedziana w sposób iście absurdalny. To taki film, w którym wyrywa się komuś ramię, żeby nim później wymachiwać jak kijem baseballowym. I nikt się temu nie dziwi. Jeśli komuś taki gore podlany bardzo czarnym humorem nie leży, powinien zostać w domu, bo film nie zwalnia ani na minutę. Ja się bawiłam całkiem nieźle.

Najlepszy jest początek, kiedy to poznajemy głównych bohaterów i ich relacje. Szybki montaż i dialogi lekko, łatwo i przyjemnie oraz z dużą dawką humoru wprowadzają nas w akcję. Okazuje się, że mimo korzyści, takich jak długowieczność i nadludzka siła, Renfield nie jest zadowolony ze swojego układu z Drakulą. Uczęszcza nawet z tego powodu na terapeutyczne spotkania dla osób w toksycznych związkach. Młody sługa uświadamia sobie, że jest wykorzystywany i że najlepiej byłoby wyplątać się z tej relacji. Nie będzie to jednak łatwe i bezpieczne.

Najlepsza jest tu oczywiście obsada. Serio, trudno sobie wyobrazić kogoś lepszego w roli Drakuli niż Nicholas Cage, który jest wiarygodny w każdej fazie „rozkładu” swojego bohatera. W świetnej, lecz nieprzesadzonej charakteryzacji prezentuje się fantastycznie i naprawdę szkoda, że nie ma go na ekranie przez cały czas. Dzielnie sekunduje mu Nicholas Hoult w roli Renfielda, który nie daje się przyćmić i którego naiwno – ironiczny stosunek do rzeczywistości jest źródłem wielu zabawnych momentów. Całości dopełnia Awkwafina w roli praworządnej policjantki, która jakimś cudem niczemu się nie dziwi, chociaż w tym filmie absurd goni absurd.

Tutaj wszystko jest przesadzone i wyolbrzymione, a sceny walk, których jest sporo, zamieniają się w festiwal latających kończyn i fontanny krwi i właściwie nie chciałabym się niczego czepiać, bo styl i forma, jakkolwiek osobliwe i szalone, bardzo dobrze się sprawdzają. Gorzej jednak z samą fabułą, której tu jakby nie ma. Widać, że scenariusz z ciągiem przyczynowo – skutkowym nie był priorytetem przy realizacji. Bohaterowie spotykają się i rozstają, bo...tak. I chociaż przy tej bombie humorystyczno – akcyjnej, którą regularnie obrywamy, za bardzo to nie przeszkadza, parę razy łapałam się na tym, że chętnie obejrzałabym tych samych aktorów w ciut ciekawszej historii. Ale i tak rozrywka jest przednia, choć mocno niewymagająca.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Chris McKay

Ocena: 6/10