Recenzja filmowa: Rocketman - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Rocketman

Film miał swoją światową premierę  16 maja 2019 roku, w polskich kinach pojawił się  7 czerwca 2019 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Historia życia Eltona Johna i jego wyboistej drogi na szczyt. Co sprawiło, że ułożony uczeń Królewskiej Akademii Muzycznej przeistoczył się w ekscentryczną gwiazdę pop, której kreacje sceniczne wymykają się wszelkim opisom? Odpowiedzi należy szukać między innymi w dzieciństwie artysty. Mały zakompleksiony Reginald Dwight wychowywany przez obojętną matkę i stereotypowego zimnego Anglika w roli ojca, przez całe dorosłe życie próbował zrekompensować sobie brak uczuć, szukając ekstremalnych przeżyć.

Film nie oszczędza głównego bohatera. Wieść gminna niesie, że Elton John, który wyprodukował film, dał twórcom carte blanche, a oni ochoczo z tego skorzystali. Efekt jest bardzo dobry. Obserwujemy piosenkarza w oparach używek i poza kontrolą, ale ani przez chwilę nie traci on naszej sympatii. Zupełnie inaczej niż w „Bohemian Rhapsody”. Tam do Freddiego Mercury podchodzono raczej na kolanach, przez co ta nieco ugrzeczniona wersja lidera Queen straciła dużo ze swojego naturalnego charakteru. Tutaj twórcy doskonale rozumieją, że tak barwną i wielowymiarową osobowość jak Elton John nie można trzymać w ryzach, a wady i słabości jedynie dopełniają całości.

Dużo jest w tym filmie ogranych klisz, takich jak; życie artysty pod ciągłą presją, narkotyki i alkohol jako nieodzowna część show biznesu oraz postać krwiożerczego managera. Umieszczając wszystkie te motywy w filmie, twórcy jednocześnie nieco złamali konwencję, żeby nie wyszło za bardzo sztampowo. Bardzo nonszalancko potraktowano linię czasową i chronologię. Piosenki dopasowano tak, by oddawały w danym momencie stan ducha artysty. W wielu scenach zastosowano również konwencję musicalu z dużą ilością tancerzy. Piosenki Eltona Johna świetnie się do tego nadają.

Taron Egerton nie tylko wygląda jak klon artysty, ale w dodatku sam śpiewa, co musiało być niesamowitym wyzwaniem, więc satysfakcja tym większa, bo wyszło znakomicie. To odważna, pełnokrwista rola, która nie sprowadza się jedynie do naśladowania gestów i mimiki Eltona Johna. Ta kreacja doskonale wpisuje się w ten nietuzinkowy, świeży film, który jest czymś o wiele więcej, niż kolejną zachowawczą biografią.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Dexter Fletcher

Ocena: 8/10