Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Sound of Metal (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Plakat i informacje o filmie na Mediakrytyk
Bohaterem filmu jest Ruben, który wraz ze swoją dziewczyną Lou tworzy zespół grający heavy metal. Prowadzą koczowniczy tryb życia, przemieszczając się od miasta do miasta i dając koncerty. Żyje im się całkiem dobrze, zwłaszcza że wkrótce mają wydać swoją pierwszą płytę. Wszystkie plany jednak biorą w łeb, kiedy okazuje się, że Ruben zaczyna gwałtownie tracić słuch. Dla muzyka to prawdziwa tragedia.
Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie ten film, ale jedną z jego wielu zalet jest to, że choć historia może wydawać nam się znajoma, nie potrafimy przewidzieć, co się po kolei wydarzy. Po obejrzeniu kilkunastu produkcji na podobny temat, tworzą nam się w głowach pewne wzorce, które ten film zgrabnie stara się wymijać. Przy okazji jednak udaje mu się opowiedzieć w sumie prostą i kameralną historię o zwyczajnych ludziach, których dotykają podobne problemy jak innych. To prawdziwa sztuka opowiadać zajmująco o przyziemnych tematach i to się twórcom zdecydowanie udało.
Myślałam, że główny bohater będzie się długo starał ukrywać swój stan, który przecież oznacza kres jego kariery muzycznej. Tymczasem dość szybko trafia on do lekarza, otrzymuje diagnozę i staje przed wyborem; czy zaakceptować nową sytuację i zacząć funkcjonować jako osoba niesłysząca, czy też poddać się kosztownemu i inwazyjnemu zabiegowi, który w ograniczonym stopniu zapewni mu zdolność słyszenia. Decyzję podejmuje w ośrodku dla głuchoniemych położonym na uboczu. A my razem z nim z dusznych i głośnych clubów przenosimy się na słoneczną prowincję. I historia mogłaby się znowu potoczyć utartym szlakiem, ale na szczęście twórców to nie interesuje.
Wszystko w tym filmie wydaje się autentyczne. Riz Ahmed specjalnie do roli nauczył się grania na perkusji i języka migowego. Poza tym to również wspaniały aktor, który idealnie oddał skrajne stany emocjonalne swojego bohatera. Towarzyszą mu głuchoniemi aktorzy, chociaż właściwie są to naturszczyki. Widz ma szansę wtopić się w to środowisko, ale bez dydaktyzmu, tylko w zwyczajnych codziennych sytuacjach. Przy tym nakręcone to jest fantastycznie. To, jak użyto montażu dźwięku, by podkreślić niektóre kwestie lub dać nam się poczuć jak Ruben, jest naprawdę unikatowe. Nie jestem tego w stanie odpowiednio obrazowo opisać. To trzeba po prostu zobaczyć i przede wszystkim usłyszeć.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Darius Marder
Ocena: 8/10