Recenzja filmowa: Spectre - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Spectre

Niepojęte rzeczy dzieją się, kiedy kolejny Bond wchodzi na ekrany. Zazwyczaj bezwzględni krytycy filmowi, których nikt by nie posądził o to, że kiedykolwiek byli dziećmi, zmieniają się w chłopców oczekujących na pierwszą gwiazdkę. Każdy z nich ma ulubioną część i ulubionego odtwórcę. Dla mnie Bond zaistniał dopiero w 2006 roku, przy okazji „Casino Royale”, kiedy pałeczkę przejął Daniel Craig.

Zobacz również: Poprzednie recenzje filmowe


Każdy lubi w Bondzie coś innego. Dla mnie jest to ostatni bastion finezji w kinie sensacyjnym, zdominowanym ostatnimi czasy przez wybuchy z wściekłą muzyką w tle. Bond zawsze trzyma klasę.Tak jak w pierwszych minutach filmu, kiedy na agenta 007 przewraca się budynek, co nie robi na nim większego wrażenia. Poza tym walczy w helikopterze i w pociągu, na śniegu i na pustyni. Budżet chyba nie miał limitu, dlatego zbudowano dziesięć prototypów Astona Martina do sceny brawurowego pościgu ulicami Rzymu, aby bez żalu zniszczyć siedem z nich.

Trochę zawiodły„dziewczyny Bonda”, dobrane jak zwykle na zasadzie kontrastu. Tyle było wrzawy wkoło Moniki Bellucci, a jak przyszło co do czego, to zagrała trzy minuty. I są to dość niemrawe trzy minuty. PosągowaFrancuzka Lea Seydoux zbyt długo się rozkręca, przez co za bardzo nie iskrzy między nią a Craigiem.

Trochę też nie w pełni wykorzystano potencjał głównego szwarccharakteru, czyli Christopha Waltza, który przez większość filmu kryje się w cieniu. Wiadomo, że dla Hollywood Waltz to ulubiony obcokrajowiec- złoczyńca. Dla dobra własnej kariery powinien jednak postarać się o jakąś rolę u Disneya, żeby nie popaść w rutynę.

To nadal wciągające kino akcji na najwyższym poziomie. Oby tylko pogłoski o tym, że to ostatni występ Daniela Craiga nie okazały się prawdziwe.

(Ala CIeślewicz)

reż. Sam Mendes