Recenzja filmowa: Sufrażystka - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Sufrażystka

Walka kobiet o prawa wyborcze to temat rzeka, którego oczywiście nie pomieści jeden film. Dlatego skupiamy się na Anglii w 1912 roku, kiedy to po latach bezowocnych starań i pokojowych perswazji, sufrażystki sięgnęły po cegły i dynamit, żeby ktoś (czyt. mężczyźni przy władzy) wreszcie je wysłuchał. Kończy się to zwykle pobiciem, więzieniem, albo powszechnym ostracyzmem. Nie ustają jednak w działaniach, bo jest o co walczyć.

W tle Londyn jak z Dickensa – brudny, biedny i zdominowany przez mężczyzn. Film nakręcił kobiecy duet scenariuszowo - reżyserski, co niby przy podjęciu takiego tematu nie powinno dziwić. Jednak ja bym polemizowała, czy o kobietach najlepiej potrafią opowiadać właśnie kobiety. Za jeden z najlepszych filmów feministycznych uchodzi „Thelma i Louise”, który nakręcił największy macho wśród reżyserów Ridley Scott. Tam to Susan Sarandon i Geena Davis spotykały na swojej drodze różne typymężczyzn. Tymczasem w „Sufrażystce”( poza jednym nieprzekonującym wyjątkiem)„faceci to świnie” i basta. Miejscami przedstawieni są wręcz groteskowo diabolicznie. A zupełnie niepotrzebnie. Przecież i tak każdy świadomy widz będzie sercem i duszą po stronie walczących kobiet, widząc warunki w jakich musiały żyć i pracować za grosze. Nic więc nie stało na przeszkodzie, żeby panów trochę zróżnicować, zamiast brnąć w schemat zacietrzewionych neandertalczyków.

Tym bardziej, że same sufrażystki przedstawiono zgoła inaczej. Mamy tu przekrój przez wszystkie warstwy społeczne wiekowe. W tak zróżnicowanym środowisku często dochodziło do konfliktów odnośnie metod i zakresu działań. Te sceny filmu ogląda się zdecydowanie najlepiej.Zwłaszcza, że grają najbardziej utalentowane angielskie aktorki, np. Helena Bonham Carter.

Ten raczej skromny, ale przyzwoity film przede wszystkim rozbudza apetyt, aby zagłębić się dalej w temat walk kobiet o prawa wyborcze.

(Ala Cieślewicz)

reż. Sarah Gavron