Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Syn Szawła
Zapraszamy Państwa na dramat produkcji węgierskiej „Syn Szawła”. Film wszedł na ekrany 15 maja 2015 roku, w Polsce pojawił się 22 stycznia 2016 roku
Letnie rozprężenie ma swoje plusy, ale w zalewie produkcji lekkich, łatwych i przyjemnych, aż się prosi, żeby zafundować sobie bardziej wymagający przerywnik. Dlatego idę pod prąd i proponuję film o Holocauście.
Jeżeli w zeszłym roku przy okazji rozdania Oscarów lekko drżeliśmy, czy nasza „Ida” będzie w stanie pokonać rosyjskiego „Lewiatana”, tak w tym roku nie było wątpliwości, że statuetka trafi do Węgrów. To historia Szawła, członka Sonderkommando, zmuszanego do obsługi komór gazowych i krematoriów w Auschwitz. Podczas jednej z rutynowych egzekucji, Szaweł obserwuje śmierć młodego chłopaka, w którym rozpoznaje swojego syna. Czy jest on nim naprawdę, czy też tylko go przypomina, tego się nie dowiemy. Nasz bohater postanawia wyprawić chłopcu prawdziwy żydowski pochówek. Przedsięwzięcie niemożliwe i przede wszystkim niebezpiecznie. Jednak zdeterminowany Szaweł ryzykując życiem swoim i współwięźniów, wykrada ciało, a następnie gorączkowo poszukuje potrzebnego przy obrządku rabina.
Czegoś takiego jeszcze nie było. Ten film nie mógłby się bardziej różnic od dopieszczonej i efektownej „Listy Schindlera”. Najbardziej zwraca uwagę sposób filmowania, perspektywa jest zawężona tylko do punktu widzenia Szawła. Kamera wręcz „siedzi” na jego plecach lub skierowana jest prosto na jego twarz, tak, aby móc śledzić jego reakcje na zdarzenia, dziejące się poza kadrem. Początkowo trochę to może drażnić nas, rozpasanych widzów, przyzwyczajonych do tego, że pokazuje nam się wszystko na panoramicznym, cyfrowym ekranie, w zwolnionym tempie. Tu więcej słyszymy, niż widzimy, obraz jest często nieostry i zamazany, ale wszystkie te zabiegi tylko potęgują wstrząsający efekt.
Lubię takie filmy, które pojawiają się, kiedy mam kinowy „kryzys wiary” – wszystko już było i świeci światłem odbitym starych arcydzieł. A jednak odzyskuję nadzieję, że zawsze będzie się czym w kinie zachwycać.
(Ala Cieślewicz)
Reżyser: Laszlo Nemes