Recenzja filmowa: W samym sercu morza - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: W samym sercu morza

Mija kolejny rok naszej współpracy z Alą Cieślewicz. Przypomnijmy, że pierwszą, cotygodniową recenzją było „Życie Pi”, film który swoją premierę polską miał w styczniu 2013 roku. Serdecznie dziękujemy i liczymy na to, że dopóki Ali nie znudzi się chodzenie do kina, nadal będziemy mogli czytać jej przemyślenia na temat najnowszych filmów. A dzisiaj kolejny z nich, który wszedł na ekrany 17 listopada 2015 roku. W polskich kinach pojawił się 4 grudnia 2015 roku.

Kończymy rok z przytupem, jednym z tych filmów, które powstały by je oglądać na wielkim ekranie w wielkich salach kinowych, gdzie ukazują pełnię swoich atrakcji. Reżyser Ron Howard postanowił opowiedzieć prawdziwą historię załogi statku wielorybniczego Essex, która to zainspirowała Hermana Melville’a do napisania słynnego „Moby Dicka”. Mamy 1850 rok, kiedy wspomniany pisarz udaje się z wizytą do ostatniego ocalałego ze słynnego statku, Thomasa Nickersona i po długich perswazjach wysłuchuje jego fascynującej opowieści. Cofamy się o kilkadziesiąt lat, kiedy Thomas jest czternastoletnim nieopierzonym majtkiem i bierze udział w tragicznym rejsie.

Pierwsza część filmu to smołowanie łodzi, stawanie masztów i cała reszta marynarskich smaczków. Nie do końca rozumiałam, co to jest szkwał, dopóki mi tego nie pokazali hollywoodzcy spece od efektów. Morze, czy to spokojne czy też wzburzone, robi wrażenie, a to dopiero początek atrakcji. Bo w końcu pojawia się długo oczekiwany, imponujący biały wieloryb, nie dość, że silny i zajmuje cały ekran, to jeszcze niewiarygodnie wredny. Bez trudu rozbija statek na drzazgi, a i zrozpaczonym rozbitkom nie odpuszcza. Zaczyna się walka o przetrwanie garstki ocalałych na szlupach.

To typowe kino przygodowe, nastawione na efekt „wow! ”i trzeba przyznać, że się to przeważnie udaje. Zrezygnowano tu z dosłownego pokazania drastyczności, więc spokojnie można się wybrać całą rodziną. Oczywiście trzeba się liczyć z prawdą ekranu, która każe nam wierzyć, że na początku XIX wieku, marynarze mieli doskonałą opiekę dentystyczną, nawet na pełnym morzu. Ale dzięki temu, drogie panie, atrakcyjne są nie tylko morskie krajobrazy.

Nadchodzący rok kinowy zapowiada się ciekawie. Jak zawsze więc o tym czasie, życzę sobie i wam kochani kinomani samych dobrych filmów w 2016 roku!

(Ala Cieślewicz)

reż. Ron Howard