Wiadomości
wszystkieRodzice, samorządy i szkoły odpowiadają za niedożywienie dzieci
Za otyłość i niedożywienie dzieci odpowiadają rodzice, a także samorządy i szkoły. Uczniowie często rezygnują z obiadów, bo w szkolnych sklepikach mogą tanio kupować słodycze - mówili uczestnicy wtorkowej debaty zorganizowanej przez TPD.
W debacie pt. "Nawet jedno głodne dziecko to hańbiący problem polskiego społeczeństwa" wzięli udział m.in. przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, samorządów i szkół.
Dagmara Korbasińska, dyrektor Departamentu Matki i Dziecka w Ministerstwie Zdrowia, zwróciła uwagę, że niedożywienie dzieci coraz częściej wiąże się z otyłością.
- Te same dzieci jednocześnie są otyłe i niedożywione. Wiele z nich zastępuje posiłki słodyczami. Są szkoły, w których dzieci dostają obiady, jednak nie jedzą ich, bo za grosze mogą kupić słodycze; niestety słodycze najgorszej jakości; w przypadku napojów - wodę z barwnikiem i cukre" - zaznaczyła.
Korbasińska podkreśliła, że samorządy terytorialne podchodzą do kwestii żywienia dzieci w szkołach na dwa sposoby - albo dbają, by w placówkach było propagowane zdrowie żywienie, albo wychodzą z założenia, że szkoła ma przynosić dochód.
- Wówczas pożądany jest szkolny sklepik, w którym czasem nie można nawet kupić wody mineralnej, ale jest za to cola - powiedziała.
O kłopotach z utrzymaniem niskich cen obiadów w szkolnej stołówce mówiła z kolei Izabela Nowacka z Gimnazjum nr 2 w Warszawie. Jak powiedziała, dopóki szkolną stołówkę prowadziła szkoła, z posiłków korzystało 360 z 560 uczniów. Wówczas obiad - dwa dania i deser - kosztował 4 zł. Jednak zgodnie z polityką miasta szkoła nie mogła dalej prowadzić stołówki i musiała ogłosić przetarg na jej prowadzenie przez firmę zewnętrzną.
- Nie pogorszyła się jakość posiłków, ale ich cena wzrosła do 6,5 zł i będzie rosnąć. Posiłki w stołówce przestały być konkurencyjne dla fast foodów - powiedziała. Jak wyjaśniła, wyższe koszty obiadów wynikają m.in. z tego, że gdy stołówkę prowadziła szkoła, z budżetu miasta opłacane były pensje pracowników jadalni.
Z kolei Danuta Łomińska z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci zaznaczyła, że w jednej z wiejskich szkół w województwie mazowieckim z darmowego wyżywienia korzysta 40 z 60 dzieci.
Podkreśliła, że za niedożywienie części z nich odpowiadają także rodzice, którym nie chce się przygotowywać ciepłych posiłków. "Łatwiej jest zrobić zupę z proszku niż ją ugotować" - mówiła.
Jan Łobarzewski z MPiPS zaznaczył, że środki dla samorządów m.in. na dożywianie dzieci w szkołach dotyczą okresu od 1 stycznia do 31 grudnia. Mimo to podczas przerwy wakacyjnej, dzieci nie mają możliwości otrzymywania darmowych posiłków w szkołach.
- Potwierdziły to kontrole wydatkowania środków przez niektóre samorządy - powiedziała Wiesława Puciłowska z Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie.
(PAP)
źródło: samorzad.pap.pl
(fot. galeria.trojmiasto.pl)