Recenzja filmowa nr 613: Nowokaina (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa nr 613: Nowokaina (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

 

Ma miejsce napad na bank. Bandyci oprócz pieniędzy zabierają ze sobą zakładniczkę, którą jest damą serca naszego protagonisty Nathana. Ten bez wahania udaje się w pościg za rabusiami, chociaż jako skromy urzędnik bankowy, wydaje się nie mieć absolutnie żadnych predyspozycji do bycia bohaterem kina akcji. Jednak Nathan cierpi na pewną szczególną przypadłość, która sprawi, że okaże się on równorzędnym przeciwnikiem dla porywaczy i interesującą dla nas widzów postacią w tym dynamicznym i zabawnym filmie.

Otóż Nathan nie odczuwa bólu. Już w pierwszych minutach filmu ukazane nam jest dokładnie, z jakimi ograniczeniami wiąże się ta przypadłość. Bo ból fizyczny to nie tylko cierpienie, ale przede wszystkim system alarmowy organizmu. Nasz bohater musi nastawiać sobie budzik, żeby regularnie korzystać z toalety i nie może spożywać stałych pokarmów, w obawie że odgryzie sobie język. Gdyby dostał ataku wyrostka robaczkowego, pewnie by tego nie zauważył. Za to potrafi przyjąć kilka ciosów nożem, okazjonalny postrzał i pranie po pysku od bandziorów i to go niewiele spowalnia w dążeniu do celu.

I o to w tym filmie chodzi. Nathan umieszczany jest w karkołomnych sytuacjach, z których ratuje go spryt i wytrzymałość, a twórcy stają na rzęsach, żeby zrzucać na niego coraz wymyślniejsze katastrofy. Na szczęście wszystko jest nam tu serwowane z przymrużeniem oka. Wydaje mi się, że ta historia byłaby nie do zniesienia, gdyby potraktowano ją poważnie. A tak wszelkie absurdy fabularne jesteśmy w stanie przełknąć bez problemu. Duża w tym zasługa głównego bohatera, który nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach, nie przestaje być uroczym pierdołą o złotym sercu. Nie można mu nie kibicować. Wcielający się w niego Jack Quaid wyrasta na mojego ulubieńca. Aktor ma więcej charyzmy niż jego sławni rodzice razem wzięci. Czekam na jego kolejne role. A sam film, chociaż niegrzeszący logiką, stanowi solidną rozrywkę. Parę razy co prawda musiałam przewrócić oczami, skonfrontowana z oczywistością pewnych twistów i papierowością pewnych postaci, ale generalnie bawiłam się dobrze. A taki stan widz jest w stanie osiągnąć tylko wtedy, gdy po seansie nie analizuje zbyt gorliwie tego, co właśnie obejrzał.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Dan Berk, Robert Olsen

Ocena: 6/10