Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Aladyn
Film miał swoją światową premierę 8 maja 2019 roku, w polskich kinach pojawił się 24 maja 2019 roku
Zobacz też: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Disney nie zwalnia tempa w kręceniu aktorskich wersji swoich najsłynniejszych bajek. Jeszcze kurz po „Dumbo” nie opadł, a już na ekranach pojawił się „Aladyn”. Wszyscy czekamy na „Króla Lwa”, a w planach jeszcze m.in.: „Królewna Śnieżka” i „Pinokio”.
Przepis wydaje się prosty: scenariuszowo trzymać się oryginału, za to wykorzystać najnowsze zdobycze techniczne, nieznane w momencie, kiedy oryginał powstawał, czyli „Zagraj to jeszcze raz Sam, ale podkręć nieco tempo”. Aladyn się do tego stosuje, dzięki czemu dostaliśmy kolorowe, rozśpiewane i całkiem zabawne kino. Normalnie uważam, że dubbing w kinie aktorskim to największe zło, tym razem jednak towarzyszyła mi dziewięciolatka, więc naturalnie zdecydowałyśmy się na taką wersję i muszę stwierdzić, że nie było źle. Wypadło to całkiem znośnie, zwłaszcza sceny muzyczne, których tu jest mnóstwo.
Film jest oczywiście momentami strasznie naiwny i uproszczony, widać to zwłaszcza pod koniec, kiedy zabrakło finezji w rozwiązaniu niektórych wątków. Szwarccharakter Dżahar to typowy disnejowski przerysowany psychopata, u którego na próżno szukać niuansów. Z drugiej jednak strony bardzo dobrze wypada Dżasmina. Co prawda wątek feministyczny został nam tu sprezentowany wyjątkowo topornie, tak jakby po prostu trzeba było go odhaczyć. Jednak to zawsze lepsze, niż kolejna „dama w opałach”. Naomi Scott jest bardzo ładna i charyzmatyczna, a w orientalnych klimatach prezentuje się obłędnie. Moje serce ukradł Will Smith jako Dżin. Szarżuje aż miło, ale o to w tym chodzi. Zadanie miał niełatwe, bo w filmie animowanym głosu Dżinowi użyczył Robin Williams, który nie tylko stworzył postać kultową, ale jeszcze zmienił podejście do dubbingu, który do tamtej pory był traktowany jako coś gorszego. Will Smith miał własny pomysł na żywiołowego i zabawnego Dżina i należą mu się oklaski.
To z pewnością nie jest wybitne i przełomowe kino, ma jednak tę zaletę, że na sali kinowej jest w stanie zainteresować i rozbawić różne pokolenia widzów. Ja i moja towarzyszka wyszłyśmy z seansu bardzo zadowolone.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Guy Ritchie
Ocena: 7/10