Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Biedne istoty (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Mocno zaskakujący jest dla mnie ten styczeń. Dopiero co narzekałam na najprawdopodobniej największy zawód filmowy tego roku, a zaraz potem przyszło ukojenie w postaci być może największego zachwytu, jakim mają szansę stać się „Biedne istoty”. Po triumfach na festiwalu w Wenecji i Złotych Globach, film szykuje się do gali oscarowej i to w roli faworyta. To musi robić wrażenie, jednak i tak najważniejszym wydaje się fakt, że to przede wszystkim świetny film.
Szalony naukowiec Godwin Baxter, taki trochę Frankenstein, przywraca do życia młodą kobietę, która popełniła samobójstwo. Dzieje się to w bardzo osobliwy sposób, jej umysł jest kompletnie świeży, więc jako dziecko w ciele kobiety uczy się życia od podstaw, izolowana od świata zewnętrznego. Po pewnym czasie to swoiste więzienie zaczyna ją uwierać, więc Bella wybiera się w podróż, a my razem z nią.
Reżyserem filmu jest Yórgos Lánthimos, niepokorny i nieszablonowy twórca, który ma swój styl i nie zawaha się go użyć. Z każdym jego nowym dziełem wzrasta apetyt na więcej, przynajmniej ja tak miałam po „Faworycie”, która jest jednym z moich ulubionych filmów w ogóle. Tym razem wykreował świat groteskowo przerysowany, początkowo zaprezentowany w czerni i bieli, a następnie skąpany w pastelach, w miarę jak poszerzają się horyzonty naszej bohaterki. Efekt jest iście hipnotyzujący i idealnie współgra z duchem historii.
Bo ten film to nie tylko wizualizm, ale przede wszystkim treść. Bella to intrygująca postać pozbawiona jakichkolwiek hamulców i nieświadoma konwenansów. Obserwowanie świata z jej perspektywy jest fascynujące i zarazem bardzo zabawne, zwłaszcza gdy zdamy sobie sprawę ile absurdalnych ograniczeń sami sobie narzucamy. Emma Stone właśnie zaliczyła najlepszy występ w karierze. Jej kreacja jest dynamiczna, ekspresyjna, ale też na każdym etapie przemyślana i ciekawa. Chce się ją oglądać. Towarzyszą jej świetnie dobrani aktorzy drugoplanowi. Wiadomo, że Willem Dafoe to geniusz, ale bardzo zaskoczyła mnie rola Marka Ruffalo. Po tylu latach kina komiksowego, zaczęłam zapominać, jaki to wszechstronny aktor. Tym filmem dobitnie mi o tym przypomniał.
Przy okazji muszę przestrzec co bardziej wrażliwych widzów, że film nie przejmuje się żadnym tabu, momentami ocierając się wręcz o pornografię. Jedni nazwą go odważnym, inni wulgarnym, nie chodzi tu jednak o sztukę dla sztuki, czy szokowanie widza. Każda scena składa się na spójną historię i dokłada cegiełkę do życia głównej bohaterki. I właśnie to najbardziej ujmuje mnie w tym filmie. Bo niby wszystko wydaje się tu maksymalnie udziwnione, ale widz nie traci kontaktu i więzi emocjonalnej z bohaterami. Rewelacja.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Yórgos Lánthimos
Ocena: 8/10