Recenzja filmowa: Cloverfield Lane 10 - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Cloverfield Lane 10

Zapraszamy do kina na dramat Sci-Fi prod USA. Film miał swoją światową premierę 9 marca 2016 roku. W kimach polskich pojawił się 22 kwietnia 2016 roku

Pod tym mało ekscytującym tytułem kryje się sprawnie nakręcony i wciągający thriller. Zaczyna się od wypadku samochodowego, któremu ulega młoda Michelle. Gdy dziewczyna odzyskuje przytomność, stwierdza, że znajduje się w obskurnym pokoju, przykuta kajdankami do rury. Po chwili do pomieszczenia wchodzi zwalisty mężczyzna, przedstawia się jako Howard, a przerażonej i zdezorientowanej Michelle wyjaśnia, że zabierając ją do swojego świetnie wyposażonego, podziemnego bunkra, uratował jej życie, ponieważ na zewnątrz właśnie miał miejsce atak niewiadomego pochodzenia. Powietrze jest skażone i na razie nie można opuścić schronienia. Czyli sytuacja jak z najgorszego koszmaru. A może nie?

Jednym ze skutków ubocznych bardzo regularnego chodzenia do kina, jest niestety to, że coraz trudniej jest się dać zaskoczyć. Ze wzruszaniami i śmiechem nie ma problemu, bo można je przeżywać wielokrotnie w sprawdzonej formie. Natomiast poprowadzić tak fabułę, żeby widz po zylionie tego typu historii absolutnie niczego się nie domyślał, jest prawie niemożliwe. Bo oczywiście nie wierzymy, podobnie jak Michelle, w ani jedno słowo Howarda i kibicujemy jej w planach ucieczki. Co jednak, jeżeli jego wersja zdaje się potwierdzać? Mężczyzny również nie można łatwo określić. Czasami wzbudza wręcz litość, innym razem przerażenie. Są tu sceny, których nie powstydziłby się sam Hitchcock. Każda starannie budowana teoria, jest następnie koncertowo burzona. Do końca nic tak naprawdę nie wiemy.

Osobną kwestią jest jednak zakończenie. Nie ma siły, żeby wszystkim się podobało. Niektórzy klaszczą, inni ciskają popcornem w ekran. Ja mam ochotę powtórzyć za bohaterką: "Bez jaj!". To nie zmienia jednak faktu, że do tego momentu, wszyscy jak jeden mąż siedzimy jak na szpilkach w oczekiwaniu na rozwiązanie. I to jest największa zaleta tego filmu

Ala Cieślewicz