Recenzja filmowa: Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Zwiastun, plakat i informacje o filmie

Choć znane mi jest zjawisko Dungeons & Dragons, to sama nigdy w to nie grałam, a na seans trafiłam tylko dlatego, że chodzę na każdy film z Hugh Grantem. Na szczęście instynkt mojego idola nie zawodzi i bardzo dobrze się bawiłam na tym kinie fantasy, które dla przyjemnej odmiany nie jest filmem super bohaterskim, lecz kreatywną przygodówką z fajnymi bohaterami.

Jako że nie jestem za pan brat z D&D, cała masa smaczków umieszczona tu dla fanów przeszła przez ekran przeze mnie niezauważona, jednak na szczęście, i to jest pierwsza zaleta tego filmu, nie trzeba znać się na materiale źródłowym, żeby załapać meandry fabuły lub rzucane tu co rusz żarty. Film jest osobnym bytem.

To takie fantasy pełną gębą. Może i efekty specjalne nie zawsze nadążają za przedstawionymi tu potworami i momentami można mieć wrażenie, że ogląda się produkcję z lat 80-tych, jednak film jest to w stanie umiejętnie obśmiać, bo twórcy bardzo dobrze radzą sobie ze wszystkimi  kiczowatymi aspektami. Film jest bardzo samoświadomy i nie traktuje się do końca poważnie, (trudno zachować powagę, kiedy na ekranie szaleje sowoniedźwiedź), jednak przy tym szanuje widza, co jest niestety zjawiskiem coraz rzadziej spotykanym w kinie rozrywkowym. W tym filmie scenariusz jest wyraźnie zauważalny i oferuje nam kilka nieoczywistych rozwiązań fabularnych i niespodzianek. Wszystko ma tu ręce i nogi i raczej nikt nie idzie na łatwiznę, sięgając po rozwiązania typu deus ex machina.

Akcja płynie wartko, ale na pierwszym planie jest humor i ten humor naprawdę działa, bo został rozprowadzony po scenach z dużym wyczuciem, a nie wciskany na siłę. Dawno już nie śmiałam się w kinie głośno, a tu mi się zdarzało, zwłaszcza w fantastycznie nakręconej scenie przesłuchiwania nieboszczyków. Aktorów dobrano również celnie. Hugh Grant zawsze wypada świetnie w roli uroczych drani. Zaskoczył mnie pozytywnie Chris Pine w roli ironicznego barda i przywódcy drużyny, który jak się okazuje posiada również bardziej melancholijną stronę. W scenach walk natomiast podobała mi się wymachująca toporem Michelle Rodriguez. Wypada bardzo wiarygodnie. Film nie jest wiekopomnym dziełem, absolutnie też do tego tytułu nie pretenduje. Obiecuje za to świetną rozrywkę i z tej obietnicy się wywiązuje.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Jonathan Goldstein, John Francis Daley

Ocena: 7/10