Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Konwój
Film miał swoją światową premierę 9 stycznia 2017 roku, w kinach polskich pojawił się 13 stycznia 2017 roku.
Zobacz również: mediakrytyk.pl
Poprzednie recenzje alfabetycznie
Nazwiska Gajosa i Więckiewicza w obsadzie wystarczą za rekomendację do filmu. Aktorzy tej klasy mogą zatuszować niejedną scenariuszową mieliznę samą swoją obecnością na ekranie. Jeżeli jednak ktoś przy okazji „Konwoju” zaciera ręce w oczekiwaniu na emocjonalny aktorski pojedynek, srodze się zawiedzie.
A zaczyna się nieźle. Dyrektor więzienia Gajos odwiedza swojego zamroczonego narkotykami i alkoholem podwładnego Więckiewicza i wyznacza go do nadzoru konwoju z niebezpiecznym przestępcą. Od razu wiadomo, że intencje przełożonego nie są czyste, a starannie dobrana załoga furgonetki ma zagwarantować, że więzień nie dojedzie na miejsce bezpiecznie. W ostatniej jednak chwili, wbrew woli Gajosa, do zespołu dołącza jego młody zięć, służbista i idealista, który może wszystkim pokrzyżować plany.
Film jest bardzo posępny, wręcz dołujący, spod znaku „nikt tu nie wygrywa”. To wrażenie potęgują jeszcze ponure zdjęcia i niepokojąca muzyka. Narracja jednak przebiega płynnie, napięcie jest odpowiednio dawkowane i nie brakuje zaskoczeń, kiedy uczestnicy dramatu stopniowo odkrywają swoje karty. W paru scenach, zwłaszcza w słabszej końcówce, jakby zabrakło koncepcji i niestandardowych rozwiązań. Nie bardzo również rozumiem motywy postępowania co niektórych postaci. Nie szkodzi to być może w odbiorze filmu, ale bardzo wyraźnie pokazuje, że obraz mógłby być o wiele lepszy i nie w pełni wykorzystano wyjściowy potencjał.
A skoro mowa o potencjale. Konfrontacji Gajos-Więckiewicz praktycznie nie ma. Panowie mijają się w przelocie, bez cienia intensywności. Przypomina mi się „Gorączka„ Michaela Manna, gdzie policjanci gonili złodziei, kule świszczały, a reżyser i tak znalazł sposób, by posadzić przy jednym stoliku w restauracji Pacino i DeNiro, zaprawionych w boju przeciwników. Piją kawę przy pozornie niewinnej pogawędce, a iskry lecą.
Gdyby nasi polscy gwiazdorzy dostali szansę, może wypadliby jeszcze lepiej. Ale nie dostali, więc nie ma iskier, w ogóle niczego nie ma. Wielka szkoda.
(Ala Cieślewicz)