Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Listy do M. 2
Gwiazdka za pasem, więc wprowadzamy się w świąteczny nastrój. Na to liczą dystrybutorzy, którzy co roku ze zmiennym szczęściem wprowadzają na ekrany familijno- romantyczne komedie z motywem świątecznym. W tym roku mamy coś z rodzinnego podwórka, kontynuację hitu sprzed czterech lat, który pobił wszystkie rekordy kasowe, a co ważniejsze okazał się uroczą komedią. Było więc pewne, że kontynuacja powstanie.Podobnie jak poprzednim razem bohaterów spotykamy w Wigilię i towarzyszymy im przez cały dzień. Są wśród nich starzy znajomi, jak nieznoszący świąt Tomasz Karolak w przebraniu Mikołaja i nowe wątki z Małgorzatą Kożuchowską i Maciejem Zakościelnym.
Komedie romantyczne w oprawie świątecznej to produkt szczególny. Nie będę się więc czepiać dziur logicznych, jednowymiarowych bohaterów, nachalnego lokowania produktu ani tego, że jak zwykle w produkcji pod patronatem tvn akcja toczy się w jakieś równoległej, wypolerowanej do połysku rzeczywistości, do której Polak z przeciętną krajową nie ma dostępu. W końcu chodzi o poprawę nastroju, więc musi być trochę baśniowo i nierealnie. Mogę natomiast czepiać się, że komedia nie jest śmieszna. A największym grzechem „Listów do M.2” jest właśnie brak humoru.
Poszłam na ten film z koleżanką, która jest chodzącym „Merry Christmas”. Określiła ten film jako „smętno- wzruszający”. Twórcy chyba za bardzo wzięli sobie do serca fakt, że świąteczne opowiadanie powinno zawierać nutę nostalgii. Wyraźnie przedobrzyli piętrząc wątki śmiertelnych chorób i prób samobójczych.Całość jest więczbytnudnawa i depresyjna.Nawet wydawałoby się odporny Karolak ulega tej atmosferze i snuje się po ekranie. Jedynie wątek rozwiedzionych małżonków Dygant/Adamczyk ma sobie trochę werwy i świeżości.
Jeśli więc kochani widzowie chcecie wprowadzić się w świąteczny nastrój, to lepiej powtórnie obejrzyjciepierwszą część.
(Ala Cieślewicz)
reż. Maciej Dejczer