Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Na topie
Film miał swoją światową premierę 29 maja 2020 roku. Polska premiera odbyła się 10 lipca 2020
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Gdyby nie pandemia i wynikające z niej niedobory w repertuarach kinowych, pewnie niewielu zwróciłoby uwagę na ten film. Jak wiele tego typu produkcji, cierpi niestety na brak charakteru.
Grace Davis jest wielką gwiazdą piosenki, która lata świetności ma już za sobą, ostatnią płytę nagrała dziesięć lat temu, teraz skupia się jedynie na koncertowaniu i odcinaniu kuponów od dawnych sukcesów. Jej asystentką jest Maggie, której marzy się kariera producentki muzycznej, jednak jej praca póki co sprowadza się do odbierania swojej szefowej z różnych miejsc o różnych porach i załatwiania jej zakupów.
Myślałam, że akcenty zostaną tu rozłożone inaczej i że historia skupi się przede wszystkim na Grace Davis, która jest najciekawszą postacią. Tymczasem stanowi ona tu jedynie humorystyczny przerywnik, chociaż można założyć, że grającą ją Tracee Ellis Ross zdecydowanie stać na więcej, jest bowiem równie charyzmatyczna i utalentowana, co jej sławna matka. Zamiast tego film podąża za Maggie, która jest ładna, miła i kompletnie przezroczysta. Trudno coś o niej powiedzieć, poza tym, że kocha muzykę. Jej pączkująca kariera i wciśnięty na siłę wątek romantyczny nie są w połowie tak ciekawe, jak starania dawnej gwiazdy, by powrócić na szczyt.
Ten film to takie miłe nic. Ogląda się to bez bólu, ale i bez głębszej refleksji. Te parę środowiskowych problemów, które tu na pewnym etapie próbuje się zasygnalizować; jak kariera estradowa po czterdziestce, czy trudności kobiety- producenta, trudno brać na poważnie, skoro pod koniec padają one ofiarami reguł gatunku. Wszystko musi skończyć się dobrze, wszyscy muszą się pogodzić i wszystkie marzenia muszą się spełnić. Zupełnie jakby widzowie mieli się obrazić za jakiekolwiek ambicje w kinie rozrywkowym. Nie mogę więc dać tej produkcji wyższej oceny, bo pomimo kilku okazji, by film odbił się od banału, żadnej z nich nie wykorzystano. Ostatni „twist” jest tak tani i wciśnięty na siłę, że wychodzi na to, że nikomu już naprawdę nie chciało się myśleć. W ostatecznym rozrachunku broni się tylko muzyka, ale żeby jej posłuchać, nie trzeba przecież oglądać filmu.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Nisha Ganatra
Ocena: 5/10