Recenzja filmowa: Narodziny gwiazdy - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Narodziny gwiazdy

Film miał swoją światową premierę 31 sierpnia 2018 roku, w kinach polskich pojawił się 30 listopada 2018 roku.

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Co jest takiego urzekającego w tej historii, że ciągle kręci się ją na nowo? Od 1937 roku to już czwarta wersja „Narodzin gwiazdy”. Zmieniają się realia i odtwórcy głównych ról, ale niezmienne pozostają: miłość i wielka kariera. Gdy Bradley Cooper zabierał się za kręcenie tego amerykańskiego mitu, obaw było co niemiara; bo reżyser debiutant mógł nie podołać, zwłaszcza, że główna rolę żeńską powierzył jednej z najbardziej kontrowersyjnych piosenkarek. Lady Gaga nosi sukienki z mięsa i występuje w rozbuchanych teledyskach. Czy udało jej się wcielić w zwyczajną, aspirującą do sławy dziewczynę? Udało się, generalnie wszystko się w tym filmie udało.

Jackson Maine jest wielką gwiazdą muzyki. Oraz wielkim pijakiem. Kiedy po koncercie kończy mu się alkohol, udaje się do baru. A tam śpiewa młoda i zakompleksiona Ally. W czasie kolejnego koncertu Jackson zaprasza ja na scenę. Tak rodzi się miłość i nowa gwiazda. Podczas gdy Ally zdobywa kolejne szczyty, Jackson coraz bardziej się stacza.

Wszystko zależy właściwie od odtwórców głównych ról, gdyby zabrakło chemii i porozumienia między aktorami, marne byłyby szanse na sukces. Bo historia jest w sumie prosta, momentami naiwna i przewidywalna, nawet dla tych, którzy nie widzieli żadnej z poprzednich części. Cała jej siła tkwi w relacji głównych bohaterów, dlatego z przyjemnością donoszę, że Bradley Cooper i Lady Gaga (odarta z blichtru) nadają na tych samych falach. Zwłaszcza pierwsza część filmu wypada świetnie. Bardzo się cieszę, że twórcy nie fundują nam fajerwerków rodem z komedii romantycznych, tylko pozwalają na spokojne rozwinięcie się tej znajomości. Wszystko wypada autentycznie i bezpretensjonalnie i to przekonanie nie znika nawet w drugiej części filmu, kiedy nabiera on tempa i dostajemy spore przeskoki czasowe.

Okazuje się, że piosenkarka potrafi zagrać, a znany aktor zaśpiewać. I to jak! Wspaniały soundtrack również broni się sam. To taki film, który nikogo nie oszukuje, dlatego podoba się krytykom i chwyta za serce widzów. Podczas zbliżającego się sezonu nagród na pewno niejeden raz o nim usłyszymy.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Bradley Cooper

Ocena: 8/10