Wiadomości
wszystkie
Recenzja filmowa nr 630:Vinci 2 (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Pierwsza część była inteligentną akcyjną komedią o sympatycznych złodziejach, którzy w pomysłowy i brawurowy sposób ukradli „Damę z łasiczką”. A to wszystko w urokliwym Krakowie. Po ponad dwudziestu latach doczekaliśmy się kontynuacji i … ojej!
Po tamtej brawurowej akcji i wyprowadzeniu w pole policji, Cuma przeprowadził się do Hiszpanii, gdzie prowadzi spokojne życie u boku żony. Ta sielska monotonia trochę mu się jednak cni, więc gdy nadarza się okazja do kolejnego skoku w Krakowie, nasz były złodziej ją przyjmuje. I tu powinna zawiązać się intryga, której jednak w tym filmie zdecydowanie brak.
Przez większość filmu bowiem Cuma, czyli Robert Więckiewicz spaceruje po Krakowie i odwiedza stare kąty i starych przyjaciół, co rusz próbując poruszyć w widzu sentymentalną strunę. I przez jakiś czas to nawet działa, ja na przykład w stosunku do pierwszej części zachowałam wiele ciepłych uczuć. Jednak to powinno stanowić jedynie miłe dla oka opakowanie dla fabuły, a nie clou opowiadanej historii. Tymczasem przez większość czasu ekranowego nie wiemy nawet, co stanowi obiekt ewentualnej kradzieży, a kiedy dochodzi już do wyczekiwanego skoku, wypada on, mówiąc łagodnie, bardzo blado. Zabrakło napięcia, stawki, nieprzewidzianych problemów, twistów i co najważniejsze emocji, czyli tego wszystkiego, co składa się na porządny heist movie, a czego mieliśmy pod dostatkiem w pierwszej części. Mówiąc dosadnie, przez większość czasu film się wlecze.
Nie zawodzą tylko aktorzy, chociaż niektórzy z nich jak Borys Szyc i Kamila Baar mają mało okazji, by zabłysnąć. Robert Więckiewicz ma bezsprzecznie talent i charyzmę, ale nawet on z pustego nie naleje. Najbardziej zapamiętywalny jest jednak Marcin Dorociński, który przez wszystkie swoje sceny jedzie bez trzymanki, dając produkcji choć odrobinę tej jakże potrzebnej tu energii. Nie chcę wypominać reżyserowi wieku, ale czuć ośmioletnią przerwę w reżyserowaniu fabuły. Juliusz Machulski stracił swój pazur, który tu objawia się jedynie w niektórych dialogach. To trochę za mało na wartki letni hit kinowy, który ma nie tylko umilać czas, ale i przyspieszyć nieco tętno. Na szczęście zawsze pozostaje jeszcze pierwsza część.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Juliusz Machulski
Ocena: 5/10