Wiadomości
wszystkie
Recenzja filmowa nr 637: Jedna bitwa po drugiej (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Nowy film Paula Thomasa Andersona, twórcy całkowicie autorskich, niezapomnianych filmów, w tym jednego z moich ulubionych „Nić widmo”. Jakikolwiek stosunek ma się do jego twórczości, na pewno nie można odmówić mu oryginalności i profesjonalizmu. Tak też jest tym razem.
Żeby dotrzeć do najlepszej części tego filmu, trzeba się przegryźć przez około półgodzinny prolog. Poznajemy tam grupę, których członkowie określają się mianem rewolucjonistów, walczących z opresyjnym systemem. Ci, z którymi są na wojennej ścieżce, opisaliby ich raczej jako terrorystów, podkładających bomby, napadających na banki i siejących chaos. Wyraźnie widać tu współczesne USA w bardzo krzywym zwierciadle.
Ten opis może sugerować, że mamy do czynienia z ciężkim kinem politycznym. Nic bardziej mylnego. Mimo że scenariusz porusza poważne, aktualne problemy, moja wysoka ocena wynika z faktu, że jest to jeden z najlepszych filmów rozrywkowych jakie widziałam ostatnio w kinie. Może określanie tak filmu reżysera tego formatu to bluźnierstwo, z drugiej strony nic u Paula Thomasa Andersona nigdy nie jest przypadkowe, humor więc jest jak najbardziej zamierzony.
Po dramatycznych wydarzeniach z prologu jeden z naszych „rewolucjonistów” Bob musi się ukrywać wraz z nowo narodzoną córką. Po 16 latach jego przeciwnik pułkownik Lockjaw ich odnajduje. Niestety Bob spędził ostatnią dekadę w towarzystwie alkoholu i narkotyków i mówiąc oględnie nieco się zapuścił. Sceny, w których nasz bohater grany przez Leonardo DiCaprio ucieka w szlafroku, próbując przypomnieć sobie hasła sprzed kilkunastu lat, by zapewnić pomoc sobie i swojej córce są niesamowicie zabawne. A to tylko jedno z wielu źródeł humoru w tym filmie. Mamy też przerysowanego do granic możliwości, ale nadal przerażającego Seana Penna jako głównego antagonistę. Spodziewam się przynajmniej nominacji do Oscara. Historia tu opowiedziana jest wielowątkowa i obejmuje wiele wciąż dochodzących postaci. Nie traci jednak przy tym przejrzystości, mimo szybkiego tempa, bo reżyser trzyma wszystko w ryzach. Film ma to co najlepsze i niestety coraz rzadsze w kinie, czyli nieprzewidywalność. Historia jest tak niestandardowa, że nie można przyłożyć do niej żadnego szablonu. Dzięki temu napięcie trzyma do samego końca. A finałowy pościg to już narracyjno – wizualny majstersztyk.
Może nie odkryłam wszystkich scenariuszowych warstw tej historii i nie wsłuchałam się w społeczny komentarz reżysera, ale nic nie szkodzi. Bawiłam się fantastycznie, a poza tym wszystko da się nadrobić, jako że na pewno będę wielokrotnie wracała do tego filmu.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Paul Thomas Anderson
Ocena: 8/10