Recenzja filmowa: Palm Springs - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Palm Springs

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat filmu na mediakrytyk.pl

 

Nareszcie jakiś powód, żeby uśmiechnąć się w kinie. To znaczy oferta tej dziwnej, przejściowej fazy w kinach jest zaskakująco dobra, ale obfituje przede wszystkim w skromne artystyczne produkcje. Próżno szukać czegoś czysto rozrywkowego i niezobowiązującego. „Palm Springs” stanowi więc tak potrzebny haust świeżego powietrza.

To komedia romantyczna dla tych, którzy nie lubią komedii romantycznych. A mówiąc ściślej nie lubią tego, co stało się z tym popularnym gatunkiem. „Palm Springs” udowadnia, że nadzieja jeszcze nie umarła. Wystarczy zdobyć się na wysiłek twórczy i zaufać inteligencji widza. I nikt nikogo nie będzie ścigał z widłami za brak oryginalności i sięganie po schematy. Bo film bazuje na wyświechtanym już motywie z „Dnia świstaka”. Dwójka gości weselnych utknęła w pętli czasowej podczas ślubu. Każdego ranka zaczynają ten sam dzień w ograniczonym towarzystwie. Po pierwszym przerażeniu, przychodzi rozprężenie (nie ma to, jak nie martwić się o konsekwencje!), które stopniowo przeradza się w zniechęcenie. W końcu nawet najdłuższe wakacje mogą się znudzić.

Miło ogląda się próby wyrwania z tej czasowej niewoli, jednak najlepsi w tym filmie są sami bohaterowie. Są wiarygodni; ani przesadnie ładni, ani mili, za to trójwymiarowi i interesujący. Andy Sandberg i Cristin Milioti sprawdzają się fantastycznie, od razu zaskarbiają sobie naszą uwagę i sympatię. Ich postępowaniu nie zawsze można przyklasnąć, mają wiele za uszami, ale nikt nie próbuje ich usprawiedliwiać i rozgrzeszać na siłę. Humor się sprawdza, bo pomimo nawarstwienia absurdalnych sytuacji, trzymany jest w ryzach i poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Fabuła prowadzi nas po znajomych wodach, ale nadal jest to ciekawa i wciągająca wyprawa.

Film jest lekki i przyjemny, ale i niegłupi. (Zawsze zachodzę w głowę, czemu to tak trudno pogodzić w kinie. Tu się udało.) Przede wszystkim jednak poprawia humor i na 90 minut pozwala zapomnieć o codziennych troskach. A to w obecnym czasie wydaje się być najlepszą rekomendacją.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Max Barbakow

Ocena: 7/10