Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Pułapka (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: SIERPIEŃ 2024
Nowy film M. Nighta Shyamalana. To brzmi prawie jak ostrzeżenie. Ja po ostatniej wtopie tego reżysera, jaką miałam wątpliwą przyjemność obejrzeć, czyli „Old”, omijałam jego produkcje szerokim łukiem. Tym razem jednak zaintrygował mnie pomysł na film, więc wybrałam się do kina z nadzieją, że Shyamalan nie zepsuje tego potencjału.
Naszym bohaterem jest Cooper, który wybiera się z nastoletnią córką na koncert jej ulubionej piosenkarki. Na miejscu ze zdumieniem stwierdza, że pełno tam policji z ciężkim sprzętem, która mniej lub bardziej dyskretnie przeczesuje teren i sprawdza poszczególnych widzów. Okazuje się, że trwa obława na seryjnego mordercę. I tylko my widzowie wiemy, że to właśnie Cooper jest owym mordercą, który będzie starał się umknąć policji i jednocześnie nie zdradzić się przed córką.
Pomysł wyjściowy jest bardzo obiecujący. Przyjmujemy bowiem punkt widzenia przestępcy i chcąc nie chcąc mu kibicujemy. I pierwsze pół godziny filmu ogląda się z rosnącym zainteresowaniem i stale wyczuwalnym napięciem, jak na porządny letni thriller przystało. Duża w tym zasługa występującego w głównej roli Josha Hartnetta. Nigdy jakoś za nim specjalnie nie przepadałam, ale tu odwala kawał dobrej roboty, zwłaszcza w scenach, kiedy Cooperowi coraz bardziej pali się grunt pod nogami i spod maski opiekuńczego ojca wyziera psychopata.
Byłam oczywiście przygotowana na to, że film może być na bakier z logiką i że na dużo spraw trzeba będzie przymknąć oko. Jednak im dalej w akcję, tym bardziej nie dawałam rady. Film stawał się coraz głupszy i nieprawdopodobny, a ja coraz dobitniej sobie przypominałam, dlaczego unikam dzieł tego reżysera. Nie ma bowiem nic gorszego niż twórca filmowy ślepo zakochany w swojej „wizji” i „artyzmie”. Wyraźnie widać, że momentami reżyser miał pomysł na ciekawe ujęcie, czy dialog i nieważne było, czy to pasuje do reszty narracji. Są tu sceny tak sztuczne, że zupełnie wybijały mnie z rytmu i kompletnie przestawałam wierzyć w to, co widzę na ekranie, zwłaszcza że pod koniec nasz bohater praktycznie przechodzi przez ściany, a sam film ma jakieś pięć zakończeń, każde coraz bardziej oderwane od rzeczywistości. Ostatnie ujęcie jest już kompletnie idiotyczne. Wielka szkoda, bo aktorzy dowieźli i gdyby trafiło na lepszego reżysera, można by mówić o całkiem udanym letnim thrillerze.
(Ala Cieślewicz)
Reż. M. Night Shyamalan
Ocena: 5/10