Recenzja filmowa: Russian Doll (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Russian Doll (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat filmu na mediakrytyk.pl

 

Manipulowanie czasem to jeden z moich ulubionych motywów filmowych. Dlatego już sam koncept „Russian Doll” sprawił, że sięgnęłam po ten serial. W trakcie oglądania okazało się, że to niejedyna zaleta tej nietuzinkowej produkcji.

Główną bohaterką jest tu Nadia, którą poznajemy na jej przyjęciu urodzinowym z okazji ukończonych trzydziestu sześciu lat. Podczas nocnej zabawy jubilatka ulega śmiertelnemu wypadkowi, po którym wraca znowu na przyjęcie. Przez całość trwania serialu kilkakrotnie zdarzy jej się „umrzeć” i zawsze wracać do tego samego punktu wyjścia. Żeby wydostać się z tej pętli czasowej Nadia będzie musiała się mocno nagłowić.

Motyw z „Dnia świstaka” wydaje się już mocno ograny, jednak nadal działa, pewnie dlatego, że daje niezliczone możliwości, które w sprawnych scenopisarskich rękach, przekładają się na niegłupią rozrywkę. Dochodzenie, dlaczego to przytrafiło się naszej bohaterce jest naprawdę intrygujące i obfituje w wiele twistów. Ogląda się to bardzo dobrze, także ze względu na formę. Całość (to jest na razie jeden sezon) składa się z ośmiu około półgodzinnych odcinków, tak, że można to połknąć na jeden raz, co szczerze polecam. Mamy tu precyzyjną, przemyślaną układanką. Bardzo podoba mi się dbałość o detale, każdy reset Nadii różni się nieco od poprzedniego w szczegółach, w których kryją się podpowiedzi. Warto więc wytężyć uwagę.

W miarę rozwoju fabuły zmienia się też atmosfera. Zaczynamy od lekkiej konwencji, pełnej humoru i wręcz slapstickowych chwytów, bo twórcy uśmiercają naszą bohaterkę na wiele wymyślnych sposobów. Później jednak przechodzimy bardziej w dramat psychologiczny, by na końcu zahaczyć niemal o horror. Narracja jednak przez cały czas pozostaje spójna.

Nawet, jeśli ktoś nie przepada za psychologicznymi zagwozdkami, ma szansę się dobrze bawić dzięki błyskotliwym dialogom i pierwszorzędnemu aktorstwu. Natasha Lyonne w roli Nadii to serce tego filmu. Jest współscenarzystką, więc doskonale czuje swoją bohaterkę, która wg własnych słów przechodzi coś w rodzaju kryzysu wieku średniego. Niektóre jej decyzje mogą przerażać, ale to głównie dzięki jej charyzmie nie można oderwać się od ekranu.

Nie jest to może kamień milowy w historii telewizji, ale jedna z ciekawszych propozycji w ostatnich latach, której warto poświęcić wieczór.

(Ala Cieślewicz)

Ocena: 7/10