Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Teściowie (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Plakat i informacje na Mediakrytyk
Gdy państwo młodzi rozmyślają się i znikają tuż przed ceremonią, ślub naturalnie nie dochodzi do skutku. Wesele to jednak osobna kwestia, zwłaszcza dla gości, którzy chcą najeść się i przede wszystkim napić. Na takiej zabawie spotkają się też rodzice państwa młodych, co da okazję do przerzucania się pretensjami. Zwłaszcza, że niedoszli teściowie pochodzą z różnych środowisk i reprezentują skrajnie różne światopoglądy. Warto być świadkiem tej próby sił, bo „Teściowie” to dobry przykład na to, gdy przy filmie współpracują utalentowani aktorzy, reżyser i scenarzysta.
Scenariusz, na podstawie własnej sztuki „Wstyd” wystawianej w Teatrze Współczesnym w Warszawie, napisał Marek Modzelewski. Z oryginalnej obsady została jedynie Iza Kuna, która jednak gra tu inną postać, konserwatywnej matki panny młodej. W ogóle twórcy starają się jak mogą uciekać od teatralności, o czym świadczy choćby dziesięciominutowe, nakręcone bez cięć montażowych, ujęcie otwierające, w którym Maja Ostaszewska i Marcin Dorociński przemierzają dom weselny, dając widzom szansę na zapoznanie się z miejscem akcji. Często zaglądamy do kuchni lub na salę, by podsłuchiwać gości i obsługę. W ten sposób film zachowuje dość wartkie tempo, o stagnacji i hermetyczności nie ma mowy.
Ale nie da się ukryć, że skupiono się przede wszystkim na konfrontacji dwóch małżeństw, więc obraz jest raczej przegadany. Dialogi są jednak soczyste, inteligentne i pełne humoru. Bo choć scenariusz nie unika poruszania poważnych kwestii, film jest przede wszystkim zabawny. Cieszy mnie, że nikt tu nie poszedł na łatwiznę i w zderzeniu wielkomiejskiego z małomiasteczkowym stylem życia nie poprzestał tylko na przaśnych stereotypach. Z całej stawki jedynie sklejony z butelką Adam Woronowicz wypada nieco karykaturalnie, reszta się broni w swoich kreacjach. Ich bohaterowie mają nie tylko wady, ale też swoje racje, które jesteśmy w stanie zrozumieć. Najbardziej do gustu przypadł mi Marcin Dorociński w roli ojca pana młodego, który długo stara się być „ponad to”, a którego w końcu też trafi szlag, bo absolutnie każdy człowiek ma swój punkt zapalny.
Bawiłam się bardzo dobrze i sadząc po reakcji widowni, inni też. Frekwencja w kinach dopisała, więc istnieje szansa, że w przyszłości dostaniemy więcej tak dobrze zrealizowanej, inteligentnej rozrywki.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Kuba Michalczuk
Ocena: 7/10